Gdy “kocha się” zbyt mocno

"Kochać za bardzo", Dobre relacje | 0 komentarzy

Czy można kogoś kochać zbyt mocno? Skąd się to bierze i jak sobie z tym radzić? Jakich partnerów wybierają kobiety, które „kochają za bardzo”? Czy można samodzielnie wyjść z uzależnienia od „miłości”? Na te i kilka innych tematów rozmawialiśmy w audycji „Interakcje” w Polskim Radio 24.

Zapraszam do lektury fragmentów wywiadu Agnieszki Furtak – Bilnik ze mną – Kingą Ślużyńską oraz Krzysztofem Błażejewskim, psychologiem, psychoterapeutą z Warszawy.

Agnieszka Furtak-Bilnik: Choć pewnie zdecydowana większość z nas chciałaby mieć trwały, udany związek z drugą osobą, to nie wszystkim się to udaje. Wielu ma wręcz wrażenie, że za każdym razem, gdy próbują się z kimś związać, wpadają w te same pułapki. Wchodzą w relacje, w których przeżywają cierpienie, ból i rozczarowanie. Może się takim osobom wydawać, że nie dają z siebie wystarczająco dużo. Tymczasem, okazuje się, że takie osoby mogą kochać wręcz zbyt mocno i to jest problemem. Jak to jest proszę Państwa czy można kogoś kochać zbyt mocno?

Kinga Ślużyńska: Prawdziwie kochać trudno jest za bardzo, natomiast to określenie “kochanie za bardzo” pochodzi z książki amerykańskiej psychoterapeutki Robin Norwood, która określiła pewien zbiór zachowań, właśnie takim „kochaniem za bardzo”.

Dzieje się to wtedy, kiedy wchodzimy w relacje, w której cierpimy, w której jesteśmy odrzucani, krzywdzeni, w której jesteśmy nieszczęśliwi, a mimo to, trwamy w nadziei, że kiedyś to sie zmieni, że my tą osobę zmienimy, naprawimy i dzięki temu coś w tej relacji się zmieni na lepsze. Dajemy z siebie bardzo dużo, dajemy z siebie za dużo, i to „za dużo” to jest ta granica cierpienia, braku szacunku do siebie, kiedy pozwalamy przekraczać swoje granice i siebie ranić.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Jak to się jeszcze objawia… takie kochanie zbyt mocne Panie Krzysztofie?

Krzysztof Błażejewski: Tak sobie myślę… z mojego doświadczenia zawodowego, jak pracuje z osobami, które zmagają się z różnymi trudnościami w relacjach, to, co zauważam u tych osób to jest bardzo mocno i głęboko zakorzenione poczucie tego, że ja jestem nic nie warty, że ja bez tej drugiej osoby, znaczę bardzo mało. Często gdzieś pod spodem, głęboko w naszym sercu jest zakorzenione takie poczucie wstydu z powodu tej gorszości. 

Z jednej strony poszukujemy takiej relacji, która uzdrowi ten nasz wstyd i poczucie gorszości, a z drugiej strony takiej relacji, w której będziemy mogli doświadczyć takiego absolutnego bezpieczeństwa, że jest ktoś, komu na mnie zależy i kto się o mnie zatroszczy. Tak bardzo pragną tego te osoby, że są w stanie się zgodzić na bardzo dużo, często na bardzo złe traktowanie.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Też jest chyba tak, że my potrzebujemy bardzo bycia potrzebnymi, prawda? Tak jak Pan mówi te osoby czują się gorzej od innych, mają niskie poczucie własnej wartości i tylko w relacji do tej drugiej osoby potrafią odnaleźć swój sens. Dlatego też potrzebują być potrzebne tej drugiej osobie?

Kinga Ślużyńska: Potrzebują żeby je kochać przede wszystkim. Mają ogromny głód miłości, często też rany w sercu i deficyty miłości, które niosą ze sobą wiele lat – najczęściej od dzieciństwa. Bardzo chcą być kochane. Paradoksalnie jednak, zabiegają o tą miłość w taki sposób, że jej nie zyskują.

(…)

Agnieszka Furtak-Bilnik: Co to znaczy kochać za bardzo? Za bardzo się starać…

Kinga Ślużyńska: Ja bym przede wszystkim powiedziała o tym, że ”kochanie za bardzo” potrzebujemy wziąć w cudzysłów, dlatego tak naprawdę to nie o miłość chodzi. W prawdziwej, zdrowej miłości warto dawać siebie drugiej osobie i trudno powiedzieć, żeby to było za bardzo.

Natomiast “kochanie za bardzo” odzwierciedla uzależnienie od drugiej osoby. Mamy wtedy tak duży głód miłości, że staramy się na wszelkie sposoby pozyskać tą miłość – również w taki sposób, że dajemy z siebie różne rzeczy drugiej osobie. Ale! Nie po to żeby je dawać, ale żeby zwrotnie dostać miłość, zainteresowanie, czyli żeby siebie nakarmić. Wtedy nie chodzi nam o tą drugą osobę, tylko tak naprawdę o nakarmienie siebie.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: To jest coś w rodzaju takiej platonicznej miłości? Chodzi o to, że nam bardzo zależy, a nie dostajemy prawdziwego oddania drugiej osoby?

Krzysztof Błażejewski: W pewnym sensie to jest trochę paradoksalne. Nasz świat wewnętrzny nie rządzi się prawami logiki, jak uczymy się na wykładach o logice. Bardziej lubię sobie myśleć, że to, co w nas, rządzi się taką psychologią. To znaczy, że z jednej strony chodzi nam o miłość i o taką wymianę, o dostawanie tego i dawanie czegoś dobrego, natomiast, jeśli ktoś takiej miłości nie doświadczył, której naprawdę poszukuje, to zaspokaja się tym, co zna. A często zna z dzieciństwa chłód i dystans emocjonalny.  To może być również rodzaj przemocy emocjonalnej czy niezauważanie potrzeb. 

Może chodzić o to, jak ja siebie definiuję, jak widzę siebie, jako kobieta/ mężczyzna. Jeżeli ja siebie nie czuję, jako mężczyzna, albo w przypadku kobiety, jako kobieta, to też trudno mi będzie budować związek w oparciu o stabilne podstawy.

Pragniemy czegoś, co jest w naszym wyobrażeniu, natomiast, jeżeli sami tego nie doświadczyliśmy, to nie będziemy potrafili tego rozpoznać i po to sięgnąć. Nie będziemy też potrafili, kiedy tego nie dostajemy powiedzieć: nie, ja nie chcę takiej relacji, w której Ty mnie tak traktujesz. Te osoby nie potrafią zrezygnować z relacji.

Agnieszka Furtak-Bilnik:  Wczytując się w ten temat dowiedziałam się, że takie osoby, które kochają zbyt mocno, mają taki problem, ponieważ w dzieciństwie nie otrzymały od rodziców wsparcia, ani zrozumienia, czułości i miłości. Jako dorośli próbują nadrobić te zaległości próbując kochać swoją drugą połówkę najmocniej jak się da. Mogą Państwo to wyjaśnić?

Kinga Ślużyńska: Każdy z nas potrzebuje odrobić te rzeczy, których nie dostaliśmy od rodziców, ponieważ nie ma rodziców idealnych. Każdy z nas różne rzeczy dostał, ale różnych rzeczy nam zabrakło. To, co jest w tym syndromie „kochania za bardzo”, to jest natężenie i ogromna przeogromna chęć dostania tego, nawet za cenę swojej krzywdy, swojego cierpienia, straty poczucia swojej godności. Cena bywa ogromna.

(…)

Agnieszka Furtak-Bilnik: Ale jak to działa? Jeśli czegoś nam brakowało np. zrozumienia, czułości i miłości, to potem my potrafimy jednak wylać z siebie wszystko to, co mamy na tę drugą osobę. Jednak jakiś zasób musimy mieć, po to, żeby potem faktycznie dostać z powrotem to zauważenie i czułość, której nam zabrakło od rodziców. Skąd w takim razie mamy ten zasób, żeby tak bardzo obdarzyć kogoś tym uczuciem?

Krzysztof Błażejewski: Potrafimy coś nadrobić nawet, jeżeli tego nie mieliśmy, bo mogliśmy tego doświadczyć od osób pobocznych – babci, dziadka.  Ten brak był na tyle przytłaczający, że to, co się u takich osób wytworzyło to, brak zdolności do widzenia własnych potrzeb, kochania siebie samych. Do powiedzenia: tak, ja lubię siebie i siebie doceniam.

Z drugiej strony to się może wiązać z tym, że taka osoba, aby dostać zainteresowanie i uwagę musiała najpierw się kimś zająć, kimś z dorosłych. Mogła być obsadzana w roli opiekuna. Mogła to być na przykład matka, która nie radziła sobie i wpadła w depresje. Dziecko musiało się wtedy zacząć nią zajmować i np. tak sobie wyobraziło miłość, że to był jedyny kontakt z matką, kiedy to dziecko było przydatne, kiedy mogło coś zrobić dla matki, która sama sobie nie radziła z sytuacją.

(…)

Agnieszka Furtak-Bilnik: Ale jak to działa? Jeśli czegoś nam brakowało np. zrozumienia, czułości i miłości, to potem my potrafimy jednak wylać z siebie wszystko to, co mamy na tę drugą osobę. Jednak jakiś zasób musimy mieć, po to, żeby potem faktycznie dostać z powrotem to zauważenie i czułość, której nam zabrakło od rodziców. Skąd w takim razie mamy ten zasób, żeby tak bardzo obdarzyć kogoś tym uczuciem?

Krzysztof Błażejewski: Potrafimy coś nadrobić nawet, jeżeli tego nie mieliśmy, bo mogliśmy tego doświadczyć od osób pobocznych – babci, dziadka.  Ten brak był na tyle przytłaczający, że to, co się u takich osób wytworzyło to, brak zdolności do widzenia własnych potrzeb, kochania siebie samych. Do powiedzenia: tak, ja lubię siebie i siebie doceniam.

Z drugiej strony to się może wiązać z tym, że taka osoba, aby dostać zainteresowanie i uwagę musiała najpierw się kimś zająć, kimś z dorosłych. Mogła być obsadzana w roli opiekuna. Mogła to być na przykład matka, która nie radziła sobie i wpadła w depresje. Dziecko musiało się wtedy zacząć nią zajmować i np. tak sobie wyobraziło miłość, że to był jedyny kontakt z matką, kiedy to dziecko było przydatne, kiedy mogło coś zrobić dla matki, która sama sobie nie radziła z sytuacją.

(…)

Agnieszka Furtak-Bilnik: Takie osoby często karmią się takimi okruszkami, które dostają i wydaje im się wtedy, że coś jednak z tego związku mam. Zostałam jakoś doceniona, dostrzeżona albo doceniony/dostrzeżony, bo to funkcjonuje w dwie strony.

Kinga Ślużyńska: Karmią się okruszkami tak, ale też żyją iluzjami. Wyobrażają sobie, że ten okruszek to jest taki wielki chleb, który mają przed sobą, że to jest dużo więcej, że tak właśnie wygląda miłość. Jakikolwiek dowód uwagi, jaką ktoś mi daje, to jest bardzo dużo. Nie bardzo takie osoby wiedzą, czym jest miłość. Nie maja takich doświadczeń, więc działają trochę po omacku.

Nie wiedzą, co mogą dostać, czego nie, gdzie są granice, czego potrzebują. Trudno im się rozeznać w sobie i doświadczać prawdziwie tego, co ich boli, a co ich cieszy. Trudno postawić im granicę tam, gdzie doznają bólu, bo cały czas żyją nadzieją, że on/ona jest inny i za chwilę będzie inaczej.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Można powiedzieć, że te osoby tak bardzo poświęcają się dla związku żeby móc odzyskać to, czego im w dzieciństwie zabrakło. Czy to nie jest tak, że taka osoba zdaje sobie sprawę, że to nie jest wymarzony związek, że ludzie mają inne, lepsze sposoby wspólnego życia, ale jednak tak jesteśmy zapatrzeni w daną osobę, że nie chcemy czegoś innego.

Krzysztof Błażejewski: Przypomina mi sie nie jedna osoba, z którą pracuję. Niektóre z tych osób nie są zapatrzone w tą drugą osobę, natomiast dzieje się coś takiego, że głowa mówi jedno, a serce mówi drugie. Ja na to patrzę w ten sposób, że my widzimy, co się dzieje, że nam to nie służy, ale nosząc w sobie nieadaptacyjny schemat z dzieciństwa wpadamy w ten automat, dlatego, że nie zwracamy uwagi na nasze doświadczenia emocjonalne w środku, to, co się z nami dzieje.

Często to doświadczenie jest za trudne i nie do zniesienia. To jest wtórne, nakłada się na trudność „kochania za bardzo”, dlatego, że te osoby dodatkowo czują wstyd i bezradność. Są same wobec siebie bezradne i robią coś, co widzą, że je krzywdzi. To jest swego rodzaju dramat.

(…)

Agnieszka Furtak-Bilnik: A na czym polega mechanizm, że osoby, które kochają zbyt mocno są wykorzystywane.

Kinga Ślużyńska: W jakimś poczuciu dają się wykorzystywać, bo nie stawiają granic tam, gdzie prośby innych osób przekraczają wewnętrzne poczucie, że tego nie chce zrobić albo to już jest za dużo.

Krzysztof Błażejewski:  Ja bym jeszcze doprecyzował. Niektórzy mówią, jak to jest, że ja trafiam na takie osoby? Ja to widzę inaczej. W pewnym momencie, kiedy pracujemy, można sobie uświadomić, że to jest trochę nieświadome wybieranie takich osób, zwracanie uwagi właśnie na takie osoby. I wchodzenie właśnie w taką relację. Podejrzewam, że takich relacji u tego typu osób jest sporo, ale nie we wszystkie wchodzą. Te relacje kończą się o wiele wcześniej.

To jest też pytanie, na ile to jest subiektywne poczucie bycia wykorzystywanym. Jeżeli ktoś nie stawia granic przez długi czas, to w pewnym momencie narośnie w nim frustracja, że jestem wykorzystywany, ale przecież ja mam też swoje potrzeby. Pytanie czy na zewnątrz też jest tak, że ta osoba jest wykorzystywana, czy partner mówi mu o swoich potrzebach i w naturalny sposób chce, by one znalazły odpowiedź i ten partner „kochający za bardzo” w swojej uległości zaspokaja te potrzeby.

W pewnym momencie to staje się dla niego za dużo. Narasta w nim niewyrażona frustracja, a z niewyrażonej frustracji bardzo szybko przechodzimy do poczucia krzywdy, że ta druga osoba nas krzywdzi, a być może nie do końca tak jest. Może my się po postu na to zgadzamy.

Agnieszka Furtak-Bilnik: A czy w takiej relacji mamy do czynienia z uzależnieniem od drugiej osoby?

Kinga Ślużyńska: Może tak być. Ja z gabinetu pamiętam takie osoby, z którymi pracowałam, które w momencie rozstania czy porzucenia przeżywały tak ogromną rozpacz, tak, że była ona porównywalna z odstawieniem narkotyku.

Krzysztof Błażejewski: Mówiąc o samym mechanizmie uzależnienia, myślę, że w przypadku niektórych osób można by to w ten sposób widzieć. Sam mechanizm uzależnienia polega na tym, że alkohol służy na początku temu, żeby coś zagłuszyć u siebie – jakiś rodzaj bólu emocjonalnego, często związanego z poczuciem winy wobec innych, ale też tego, że to, jaki jestem jest w pewien sposób niewystarczające, jestem gorszy. Staramy się to zagłuszyć. Później to się staje nawykowe, ale dalej to jest sposób na regulowanie tego afektu. Staje się to w pewnym sensie nawykowe, że jeżeli coś się wydarzy takiego, co we mnie poruszy to poczucie winy, to ja potrzebuje to szybko wyregulować, bo ja sobie z tym nie radzę.

Podobny mechanizm jest u osób, u których można myśleć o uzależnieniu od „miłości”. Kiedy są z partnerem to czują się dobrze, błogo, ale kiedy wychodzą z tej relacji, kiedy się od niej dystansują, to widzą, że są tam upokorzeni, że ich potrzeby nie są zaspokajane. W nich pojawia się to poczucie winy i wstydu. Żeby wyregulować sobie to uczucie, które jest tak bardzo bolesne wracają tam.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Jak to jest możliwe, że będąc z tą osobą czuja się dobrze i błogo, a późnej zdają sobie sprawę, że ich uczucia potrzeby nie są zaspokajane?

Kinga Ślużyńska: Ponieważ obecność tej osoby działa na druga w sposób kojący. Samo to, że ta osoba JEST, że może nam zorganizować dzień, daje nam swoją uwagę, może nas pokierować w życiu, czujemy się bezpiecznie, czujemy się kochani, dowartościowani i potrafimy normalnie funkcjonować. Kiedy ta osoba znika, znika poczucie bezpieczeństwa, znika ktoś, kto trzyma ramy nad nami, z nami. Pojawia się lęk i ten lęk jest tak wielki, czasem wręcz paniczny, że pojawia się natychmiastowa potrzeba, żeby ta osoba znów się pojawiała.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Ewidentnie to wypełnia definicję uzależnienia.

Krzysztof Błażejewski Jeżeli używamy czegoś, żeby sobie poradzić z tym, co sie u nas dzieje, to w tym sensie od wszystkiego możemy się uzależnić.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: Czy myślą Państwo, że z “kochania za bardzo” można wyjść samodzielnie, czy praca z psychoterapeutą jest tu konieczna?

Kinga Ślużyńska: Bardzo trudno samodzielnie wyjść z uzależnienia. Trudno też samodzielnie spojrzeć na siebie obiektywnie. To, co jest ważne w leczeniu psychoterapeutycznym to to, że nie jesteśmy sami. Nasz ból emocjonalny z dzieciństwa jest bardzo trudny również, dlatego, że najczęściej byliśmy z nim sami. 

To ta samotność jest taka przerażająca. W gabinecie terapeutycznym to, co jest ważne to to, że nie jesteśmy sami i, że możemy w bezpiecznym otoczeniu eksplorować, doświadczać nawet bardzo trudnych emocji, bo wiemy, że nie jesteśmy z tym sami.

 

Agnieszka Furtak-Bilnik: I co się dzieje w takim gabinecie terapeutycznym? Mówią Państwo o tym, że ważne jest zwrócenie uwagi na siebie, ale jak to się odbywa konkretnie?

Kinga Ślużyńska: Różne techniki terapeutyczne w gabinecie się stosuje. Zarówno w terapii indywidualnej, jak też w terapii grupowej. Możemy przede wszystkim uczyć się siebie, doświadczać siebie za pomocą różnych ćwiczeń, eksperymentów, ale to, co jest ważne dzieje się w relacji po między, czyli w terapii indywidualnej w terapii pomiędzy uczestnikiem, a terapeutą, a w grupie również pomiędzy uczestnikami. W grupie uczestniczki mogą przyglądać się temu jak budują relacje, jak wchodzą w relacje, czego unikają, co jest dla nich trudne i też w grupie doświadczać siebie w nowych, zdrowszych, innych niż dotychczas, bliskich relacjach. relacjach z innymi osobami.

Mam nadzieję, że powyższy wywiad przybliżył Ci czym jest „kochanie za bardzo” i pozwolił Ci poszerzyć swoją świadomość o tym, jak budujemy bliskie relacje.
Jeśli tak, bardzo Cię proszę o komentarz i koniecznie zapisz się na newsletter, aby nie przegapić kolejnych artykułów na blogu.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dobre relacje"Kochać za bardzo"Gdy “kocha się” zbyt mocno