Nie ma idealnych związków, bo nie ma idealnych ludzi. Jednak istnieją relacje, które ewidentnie są szkodliwe i przynoszą cierpienie jednemu lub obojgu partnerom. Takie toksyczne relacje, również te w których jedna osoba kocha „za bardzo” mogą objawiać się na wiele różnych sposobów.
W jednych osoba jest owładnięta obsesją na punkcie partnera i potrzebuje mieć nad nim kontrolę lub jakoś go „naprawiać”. W drugich, tak bardzo zatraca się w „miłości”, że potrafi przyjąć tożsamość swojego partnera jako własną. W jeszcze innym przypadku kobieta przeskakuje z jednego związku w drugi, aby tylko nie zostać sama ze sobą.
Wszystkie łączy jedno – brak umiejętności budowania satysfakcjonujących relacji oraz paniczny lęk przed samotnością. Z tego powodu bardzo trudno jest przerwać związek, który już od dawna nie spełnia potrzeb partnerów. A jeśli nawet kobiecie uda się wyjść z takiego związku, szybko wpada w kolejny podobny i schemat rozpoczyna się od początku.
Jak zerwać uzależnienie od miłości?
Czy to możliwe? Jak to zrobić? Co jest potrzebne, a co niezbędne? I jak to będzie wyglądało?
W tak złożonej trudności jak uzależnienie, wyjście z niego nie polega na kilku prostych radach, które wdrożysz w życie. Tak jak w leczeniu innych uzależnień potrzebny jest długotrwały proces, przy pomocy którego będziesz mogła dotrzeć do przyczyny problemu. Do tego pomocna będzie psychoterapia indywidualna oraz uczestnictwo w grupach: rozwojowych, wsparcia, terapeutycznych.
Jednocześnie niezbędne jest, aby pracować nad sobą systematycznie i samodzielnie. Pamiętaj, że nawet najlepszy psychoterapeuta nie jest z Tobą na co dzień i nie zastąpi Twojego własnego zaangażowania.
A więc co możesz zrobić samodzielnie? I co jest najważniejsze ? Od czego zacząć?
Oto kilka wskazówek,
które pomogą Ci zrobić kilka kroków do przodu:
02. Przestań pomagać innym – zacznij wspierać siebie
03. Poszukaj pomocy
04. Poszerzaj samoświadomość – poznaj swoją historię i przyczyny z powodu których wchodzisz w toksyczne związki
05. Wzmacniaj poczucie własnej wartości czyli pokochaj siebie
06. Naucz się radzić sobie z emocjami
07. Ucz się odróżniać zdrowe zachowania od trujących
01 Niech Twoja przemiana stanie się Twoim priorytetem
Obiecaj sobie: bez względu na to co trzeba zrobić, poczynię potrzebne kroki do wyzdrowienia. To dość radykalne podejście, ale bardzo istotne. Jeśli nie ustawisz swoich priorytetów w ten sposób, nigdy nie znajdziesz czasu na zajęcie się tym, czym powinnaś, aby wyrwać się z uzależnienia od partnera.
To tak jak z uczeniem się obcego języka albo ćwiczeniem na siłowni – sporadyczne wysiłki nie dają efektów. Dawne sposoby myślenia, odczuwania i reagowania będą wracać, choćby z przyzwyczajenia. Potrzebne są nawet niewielkie zmiany, ale wprowadzane systematycznie i przez dłuższy okres czasu. Dlatego skup na sobie całą uwagę i wysiłek, a zobaczysz efekty.
02 Przestań pomagać innym – zacznij wspierać siebie
Pomyśl: do czego byłabyś zdolna, aby pomóc swojemu ukochanemu w leczeniu? Potraktuj tą potrzebę zaangażowania jako swoją mocna stronę i włóż tyle samo wysiłku oraz poświęcenia w swoją zmianę. To zaowocuje byciem szczęśliwszą na co dzień i budowaniem relacji pełnych miłości, bliskości i poczucia bezpieczeństwa.
Od dziś powiedz STOP pomaganiu innym i START pomaganiu sobie.
Wiem, taka postawa może wyglądać egoistycznie, jednak dla Ciebie, na tym etapie, jest absolutnie niezbędna, aby nauczyć się kochać „w sam raz”.
03 Poszukaj pomocy
Polecam Ci książkę ”Kobiety, które kochają za bardzo”. Znajdziesz w niej wiele informacji i historii o kobietach uwikłanych w toksyczne związki. Jednocześnie poszukaj profesjonalnego i skutecznego wsparcia osób, które znają się na tym problemie i wiedzą jak Ci pomóc. To powinien być dobry psychoterapeuta oraz grupa wsparcia, rozwojowa lub terapeutyczna. Dzięki uczestnictwu w grupie poznasz pozostałe kobiety, które borykają się podobnymi do Ciebie problemami.
Warto wiedzieć, że w uzależnieniu od „miłości” działa silny mechanizm obronny polegający na zaprzeczaniu i wypieraniu wagi problemu, który objawia się brakiem zrozumienia konieczności szukania pomocy. Dlatego tak ważny jest kontakt z podobnymi kobietami, słuchanie i dzielenie się swoimi historiami i przeżyciami oraz wzajemne, regularne wspieranie się w walce o swoje dobre życie i zdrowe relacje.
GRUPA ROZWOJOWA DLA KOBIET
W TRUDNYCH ZWIĄZKACH
I „KOCHAJĄCYCH ZA BARDZO”
7
filarów
udanego
związku
04 Poszerzaj samoświadomość – poznaj swoją historię i przyczyny z powodu których wchodzisz w toksyczne związki
Warto mieć świadomość swoich korzeni oraz przekazów wyniesionych z dzieciństwa i okresu dorastania, które wpłynęły na to, jak dziś budujesz relacje. Zajrzyj do historii życia swoich rodziców i swojej własnej. Przyjrzyj się temu, jakie schematy postępowania powtarzasz i jakie masz wewnętrzne przekonania na temat związków, mężczyzn, kobiet, miłości etc. Sprawdź jakie Twoje potrzeby były zaspokajane, a jakie nie.
Często bywa tak, że trudne doświadczenia z dzieciństwa skutkują tym, że mamy niewłaściwe wzorce w poszukiwaniu związków i odtwarzamy dokładnie te doświadczenia, od których chcemy uciec. Dzięki samoświadomości masz szansę odnaleźć źródło swoich trudności i uleczyć je.
05 Wzmacniaj poczucie własnej wartości czyli pokochaj siebie
- Po pierwsze: poznaj siebie – trudno pokochać kogoś, kogo nie znasz. Pytaj siebie i sprawdzaj: co lubisz jeść, jak spędzać wolny czas, jakie lubisz oglądać firmy itp.
- Po drugie: dbaj i troszcz się o siebie tak, jak jakbyś troszczyła się własne dziecko. Dawaj sobie dobre „rzeczy”: jedzenie, ubranie, otoczenie, ludzi, czas, miłość, uwagę, szacunek. Pytaj się siebie: czego teraz potrzebuję? i w miarę możliwości dawaj to sobie.
- Po trzecie: doceniaj i zauważaj dobro w sobie. Tak jak szklanka może być do połowy pełna i pusta jednocześnie, tak i Ty masz w sobie cechy które są wartościowe i pewnie takie, nad którymi warto pracować lub je po prostu zaakceptować. Zauważaj i koncentruj się na tym, co w Tobie dobre i cenne, zapisuj, myśl o tym, ciesz się tym, poczuj to dobro w sobie.
06 Naucz się radzić ze swoimi emocjami
Naucz się rozpoznawać w sobie to co czujesz w danej chwili i próbuj to nazywać. Być może na początku nie będzie to łatwe zadanie, ale zapewniam Cię – trening czyni mistrza. Przeżywaj swoje emocje i akceptuj, że w danej chwili są właśnie takie jakie są. Złościsz się, jest Ci smutno, czujesz rozczarowanie – nie bój się poczuć tych emocji, to może być wyzwalające i przynieść Ci ulgę.
07 Ucz się rozróżniać zdrowe zachowania od trujących
To ważne, abyś w procesie rozwoju zaczęła czuć co Tobie służy i jest dla Ciebie dobre, a co nie i reagowała spójnie z tymi odczuciami. Aby to się stało, zbieraj również wiedzę i doświadczenia o tym jak budować relacje. Postaraj się sama odpowiadać sobie na pytania: czym różnią się zdrowe relacje od trujących? Jakie niosą konsekwencje? Z czego wynikają i jak sobie z nimi radzić u siebie i u innych?
Być może nikt nigdy nie pokazał Ci jak wygląda zdrowy i szczęśliwy związek. Być może myślisz, że miłość nierozerwalnie łączy się z cierpieniem, że tak to właśnie ma wyglądać. A to nie prawda.
Miłość i udany związek, choć nie jest „idealny”, w większość czasu przynosi radość, poczucie bezpieczeństwa i bliskość. Rozglądaj się więc dookoła, obserwuj, czytaj, ucz się i rozmawiaj z innymi, jak może wyglądać szczęśliwa relacja między dwojgiem ludzi. Chłoń dobre wzorce.
Droga wychodzenia z uzależnienia od „miłości”, zwanego również „kochaniem za bardzo” trwa i nie jest łatwa. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i systematycznie nad sobą pracować. Nie czekaj, samo nic się nie zadzieje. Trwanie w tej sytuacji to wyniszczający okres, pełen cierpień. Co więc lepsze – trudna droga leczenia czy trudna droga pozostania w trującym związku? Wybór należy do Ciebie.
A co Tobie pomaga budować zdrowszy i bardziej szczęśliwy związek?
Podziel się swoim doświadczeniem i wskazówką w komentarzu.
Jeśli zauważasz w sobie cechy kobiety uzależnionej od „miłości” i chcesz dowiedzieć się, jak zbudować związek oparty o szczerość, empatię i zaufanie, ale nie wiesz od czego zacząć, umów się na jedno 45-minutowe spotkanie, podczas którego wspólnie z Tobą przeanalizuję Twoją sytuację oraz trudności jakich doświadczasz i sprawdzę, czy i jak mogę Ci pomóc oraz jak w Twoim przypadku może wyglądać proces wychodzenia z uzależnienia i budowania zdrowego, trwałego i udanego związku.
Nie ma łatwych rozwiązań. Byłem jeszcze kilka dni w bardzo burzliwym związku z kobietą, którą kochałem z całego umysłu, serca i duszy. No i co się stało okazało się, że przez cały ten czas bawiła się moimi uczuciami. To niesamowite, jaki jestem teraz szczęśliwy, ale na zakończenie padło tyle obelżywych epitetów i dziesiątki maili kilka smsów. Chciała bym jej dał zapewnienie, że nigdzie nie opiszę tego doświadczenia. Jest wdową i gustuje w rozwodnikach, którzy mają jeszcze nie dorosłe dzieci. Moja jedyna nadzieja jest w Bogu, bo w kim, skoro na człowieku się zawiodłem i to tyle razy, i to w najgorszym naprawdę momencie mojego życia.
Jacku, rozstanie to zawsze trudny moment, zarówno dla osoby, która decyduje, jak i tej, która tylko słyszy decyzję drugiej osoby i musi sobie z nią jakoś poradzić.
Z komentarza wynika, że jesteś zadowolony z rozstania. Warto w tym szczególnym okresie dać sobie czas na poukładanie i przemyślenie tego, co się działo w tej relacji. Warto zrozumieć przyczyny rozstania, również po to, aby nie popełniać podobnych błędów w kolejnych relacjach oraz aby odzyskać zaufanie do innych, bo jest wiele kobiet, które na nie zasługuje.
Pozdrawiam
Jest mi bardzo przykro
Dwa lata tkwiłam w toksycznym związku. Kochałam go i kocham nadal mimo wszystko, że wyrządził mi krzywdę wiem, że on czuje to samo. Myślę o nim cały czas utrudnia mi to normalne funkcjonowanie i rozmowa z przyjaciółmi nie pomaga mi w ogóle. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić.
Pani Ago, jeśli czas i rozmowa z przyjaciółmi nie pomaga, polecam rozmowę ze specjalistą. Psychoterapia to rozmowa, która leczy. A jej skuteczność udowodniona jest badaniami naukowymi. Polecam zacząć od pierwszego kroku, umówienia się na konsultację, zapraszam: https://kingawieckowska.pl/Pomoc-psychologiczna-psychoterapia-warszawa/
witam!
ja wciąż trwam w chorym związku. Nie spotykamy się, ale utrzymujemy kontakt telefoniczny i wygląda on mniej więcej tak, że kiedy on ma nastrój, jest miły i rozmawia ze mna po godzinie. A kiedy nie ma czasu potrafi przerwać mi wpół zdania, bo powiedziałam coś nie tak, albo mi ubliży i tyle. Na drugi dzień znowu potrafię do niego zadzwonić, zapominając, że opluł mnie po raz kolejny. Najgorsze jest to, że moje życie upływa pod dyktando jego nastroju. Przykre to życie.
Pani Aniu,
pisze Pani „przykre to życie”, ja czytając Pani komentarz pomyślałam „przykre dla Pani są te Pani decyzje”. Mam na myśli decyzje o trwaniu w związku, który nazywa Pani chorym, pełnym krzywd, opluwania i ubliżania.
Jednocześnie rozumiem, że z jakiegoś powodu właśnie takie decyzje Pani podejmuje. Co to za powód? Co Panią w tym związku trzyma?
Jeśli nie znajdzie Pani samodzielnie odpowiedzi lub jeśli znajdzie, ale trudno będzie samodzielnie dokonać zmian, polecam skorzystać ze wsparcia psychologa/ psychoterapeuty.
Mam 39 lat . Od 3 lat spotykam się z mężczyzną , który uważa , że nie jesteśmy razem . Kocham go i bardzo mi na nim zależy , on o tym wie , bo mówię mu to wprost . Przez ten czas wpadłam w depresje , jestem smutna , nic mnie nie cieszy , chodzę na terapię . Setki razy postanawialam , że to koniec . On bywa dla mnie bardzo przykry , potrafi mnie wyzywać , szydzi z moich uczuć , kiedy płacze wyśmiewa mnie , oskarża mnie o wszystko . Potrafi jednego dnia mnie wyzwać , a następnego zachowuje się jakby nic się nie stało . Byłam z nim w ciąży , niestety poroniłam , nie okazał mi żadnego zrozumienia , żadnego wsparcia . Przez ta relacje wpadłam w ogromne problemy finansowe . Dziś jestem na skraju wytrzymałości , nie umiem zerwać tej znajomości , a on to wykorzystuje . Mam wsparcie w znajomych i rodzinie , ale jak ćma lecę do światła . Ostatni nasz wyjazd skończył się tragicznie , byliśmy na nartach na które sam mnie zabrał , tam odkryłam , że kiedy ja poroniłam nasze dziecko on zabawiał się z inna , nie wytrzymałam , uderzyłam go w twarz , oddał mi , szarpał , popychał , rzucał mną o ścianę , wyzywał . Od tamtej pory odsunął mnie od siebie , a ja przepraszałam go i prosiłam żebyśmy nadal się spotykali . Wciąż mi powtarza , ze mnie nie chce , nie kocha , ze jestem natrętna …ale wciąż ze mną sypia , wciąż jeżdżę jego samochodem . Zwariowałam bo nie wiem jak jeszcze sobie pomoc . Nienawidzę siebie za ten brak szacunku , ale kocham go tak bardzo , że gotowa jestem na wszystko.
Pani Agnieszko, czytając fragment Pani historii wcale się nie dziwię, że jest Pani smutna i w stanie depresyjnym…
Pojawiło mi się też w głowie pytanie… co jeszcze musi się wydarzyć, aby powiedziała Pani „stop” przemocy, której doświadcza i zaczęła w tym wszystkim bardziej dbać o siebie… ?
Jednocześnie wyobrażam sobie, że rozwiązanie nie jest proste, dlatego dobrze, że podjęła Pani psychoterapię. To odpowiedni proces, w którym może Pani krok po kroku odkrywać, jak sobie pomóc skutecznie.
Wszystkiego dobrego życzę. Pozdrawiam.
Witam, od ponad 4 lat jestem związana z mężczyzną, który mnie nie szanuje, nie wiem nawet czy mu zależy na tej relacji.Często mnie obraża, mówi,że jestem sierotą, nic nie potrafię, a jedyne co umiem to płakanie. Starałam się wiele razy mu zaimponować, studiami, pracą, wszystkim czym się dało. Kiedyś rozmawiał z innymi kobietami na portalach erotycznych, widziałam część tych rozmów, nie wiem czy umawiał się z nimi, czy nie. Wtedy z nim zerwałam, przez półtora miesiąca nie byliśmy razem, wiem, że przez ten czas bawił się i poznawał dziewczyny, ja nie potrafiłam, odezwał się i wróciłam do niego. Powiedział mi, że każdy facet tak ma i albo się z tym pogodzę, albo nie. Nie wiem czy nadal tak myśli, ale ciągle czuję się gorsza. Jestem strasznie zazdrosna i boję się, że za jakiś czas znów dowiem się o czymś takim i wtedy chyba pęknie mi serce. Chciałam żeby mnie docenił, inni uważają mnie za osobę atrakcyjną, brałam udział w sesjach zdjęciowych, pracowałam na różnych targach, tylko po to, żeby też tak na mnie patrzył i nie wiem już co mam zrobić, żeby tak było. Z roku na rok jest ze mną coraz gorzej, poznaliśmy się gdy miałam 17 lat i chyba już nie jestem tą dziewczyną co wtedy, nie mam wiary w siebie, czuję że wszystko co usłyszałam od niego przez lata jest prawdą, nie mam już na to siły, ale nie wiem co mam zrobić, żeby było lepiej. Nie ma skrupułów, żeby mnie obrazić, popchnąć. Boję się, że kiedyś mnie uderzy, a już raz patrzyłam na taki związek moich rodziców i nie chce aby moje dzieci miały tak samo. Co mam zrobić?
Magdo,
dziękuję za podzielenie się swoją historią.
Zdecydowanie warto zacząć od tego, abyś sama zaczęła patrzeć na siebie, jak na wartościową osobę i kobietę, która nie pozwala na zdrady i przemoc. Nie jest tak, że „każdy mężczyzna tak ma”, jednak z jakiegoś powodu jesteś z takim mężczyzną jest. Dlaczego? Być może m.in. dlatego, że tylko taki model relacji znasz… z domu rodzinnego.
Polecam skorzystać z psychoterapii, to odpowiedni proces, aby zadbać o siebie, wzmocnić siebie i swoje poczucie własnej wartości oraz popracować nad tym, w jaki sposób budujesz relacje z innymi.
Pozdrawiam serdecznie
Rozpoznaję u siebie uzależnienie od miłości. Moim największym problemem są obsesje myślowe na temat udanego życia z kimś innym niż mój mąż. Często uciekam w świat fantazji. Tylko ciałem jestem w rzeczywistości, bo tak naprawdę prowadzę w głowie alternatywne życie. Czuję, że nie mam nad tym kontroli do końca. Jak wrocić do rzeczywistości, która jest trudna i smutna, ale taka jest. Jak nie żyć już fantazjami?
Jeśli masz obsesje myślowe i czujesz, że tracisz nad nimi kontrolę oraz prowadzisz w głowie alternatywne życie, to nie obędzie się bez wsparcia specjalisty.
Zapraszamy na konsultację:
https://kingawieckowska.pl/Pomoc-psychologiczna-psychoterapia-warszawa/
Witam. Byłam uzależniona od faceta. W sierpniu tamtego roku się rozstaliśmy, przeżyłam to strasznie.. Po kilku miesiącach musiałam do niego napisać, ponieważ potrzebowałam dokumenty, które u niego miałam. Zadzwoniłam.. Przez telefon zaczął mówić, że nikt mnie nie zastąpi.. że jak ze mną rozmawia to chce się więcej i więcej.. Powiedział, że jest ze mnie bardzo dumny, że jestem taka dzielna, silna i wytrwała, ze potrafiłam bez niego żyć.. Zostawił mnie mówiąc, że to dla mojego dobra, ze muszę nauczyć się żyć sama.. Myślałam, że po tym on ze chce się ze mną spotkać.. Ale nie zrobił tego.. Nie odzywa się od tamtej pory.. Nie rozumiem po co w ogóle mówił do mnie w taki sposób, skoro mnie nie chce.. Dlaczego nie zaproponował spotkania.. Nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć..
Droga Pani, co On mówił i jakie miał intencje, to jedna kwestia.. A druga: dlaczego Panią to tak zajmuje i szuka Pani odpowiedzi? …
Być może nadal jest dla Pani ważny..
Pani Kingo, nie wiem czy jestem uzależniona, być może tak? Jestem od 10 lat w związku. Mój mąż często jest w stosunku do mnie niemiły, albo nawet chamski lub nie odzywa się bez podania przyczyny. Nigdy w ciągu tych 10 lat nie mieliśmy udanych wakacji, bo on często „przyczepia” się o drobiazgi typu np. rozgotowany makaron i potrafi mi zrobić trudna do zniesienia awanturę, jak gdyby to był koniec świata. Nie akceptuje moich pasji i uważa, że kobieta powinna być w domu z mężem zamiast chodzić na lekcje muzyki czy tańca. Nie lubi jak śpiewam i irytuje go to, a znam wiele osób, które zachwycają się moim głosem i śpiewam profesjonalnie. Czasem potrafi być miły, nigdy nie był agresywny fizycznie i nie bluźnił, ale bardzo często jest niedostępny emocjonalnie i milczy tygodniami. Miewa różne okresy i jest niestabilny emocjonalnie. Zawsze brakowało mi czułości i przytulenia, i na początku związku przez kilka lat robiłam mu o to dramatyczne awantury, ale teraz już nie robię, przyzwyczaiłam się do tego. W zasadzie to przyjęłam model ignorowania jego zachowań i tolerancji, jeśli on się zamyka, to ja zajmuje się swoimi sprawami. Kocham go i nie czuje żebym miała go zostawić, ale żyjemy na 2 różnych planetach, nie rozumiemy się i on nie rozumie moich pasji, nie czuje się dobrze w jego obecności. Czasami obawiam się co powie, ale może to tylko moje leki nieuzasadnione? Nie wiem czy to normalne, czy jestem uzależniona czy powinnam starać się znaleźć z nim większa płaszczyznę porozumienia i komunikacji czy zostawić go. Co Pani o tym sadzi jako psycholog?
Pani Nino, nie wiem czy jest Pani uzależniona i nie mogę tego stwierdzić na podstawie kilku zdań komentarza.
Natomiast to, co chciałabym Pani przekazać to to, że podjęcie pracy nad sobą, pracy nad swoimi przekonaniami, obawami, komunikacją, stawianiem granic (również w związku) nie wymaga rozstawania się.
Ważne jest, aby nauczyła się Pani lepiej o siebie dbać i radzić sobie z aktualną sytuacją, niezależnie czy mąż się zmieni czy nie. Ale to już temat na dłuższą rozmowę np. podczas konsultacji. Zapraszam i pozdrawiam.
Byłam kilka miesięcy w związku, który z początku był cudowny, jednak ostatnie 2 miesiące to katorga. Widywaliśmy się tylko w weekendy, bo mieszkaliśmy w miastach oddalonych o 200 km, on potrafił po 3 tygodniach mojej nieobecności uznać, że potrzebuje samotności, więc mam nie przyjeżdżać.. Człowiek szalenie toksyczny jednak bardzo go kocham, pierwszy mężczyzna na którego się otwarłam w 100%. I który to wykorzystał, bo byłam w stanie zrobić dla niego absolutnie wszystko i dobrze o tym wiedział i wykorzystywał. W kwietniu zostawił mnie w drugim miesiącu ciąży, jednak ciągle bardzo mocno mnie wspierał w tej kwestii. Po 3 tygodniach poroniłam. Później zaczęliśmy odnawiać znajomość na zasadzie „friends with benefits” i nagle znowu po kilku tygodniach przestał się odzywać. Kilka dni temu dowiedziałam się, że znów jest w związku i czuje się jakby rzucił mnie po raz kolejny… Najgorsze jest to że chyba nadal coś do niego czuje i nie mam pojęcia jak się z tego wyleczyć…
Olko,
ile jeszcze rozstań i powrotów zniesiesz? Ile jeszcze razy pozwolisz jemu się zwodzić? Ile odrzuceń, bólu i rozczarowań jeszcze dźwigniesz?
Warto to przemyśleć i jeśli samodzielnie jest trudno, bo trudno „przetłumaczyć emocjom”, to warto zgłosić się po wsparcie. Leczy psychoterapia. Trzymam kciuki!
Witam, 5 lat tkwiłam w toksycznym związku. Wyglądało to mniej więcej w ten sposób, że partner był dla mnie miły, starał się jednak gdy tylko na horyzoncie pojawiła się jakakolwiek dziewczyna, kolega, cokolwiek tracił mną zainteresowanie. A dokładniej wyglądało to tak, że zrywał ze mną nie informując mnie o tym, po prostu, gdy dzwoniłam żeby po prostu porozmawiać o pierdołach zaczynał mnie wyzywać. Mijał miesiąc wracał, płakał, przepraszał, a ja za każdym razem musiałam mu wybaczyć bo w końcu go kocham. Historia cały czas zataczała koło, chociaż wymagania wobec mnie były coraz większe. Zerwać wszystkie możliwe znajomości i usunąć wszystkie konta na portalach społecznościowych. Nie chciałam tego zrobić, więc argumentem zdrad była kara za moje złe zachowanie. W końcu po 5 latach związek się skończył i dopiero wtedy zaczęło się piekło. Szantaże tym, że były partner się zabije, potem udawane choroby i prośby o pomoc, bo inaczej były partner umrze. Więc z 5 lat zrobiło się w ten sposób 7. Jednak zaczęło to być coraz gorsze. Ciągłe poniżanie mnie przy jego kolegach i rodzinie. Przykładowo dzwonienie do mnie ja pytam,, co słychać ” a były partner będąc przy znajomych wykrzykiwał :”czemu mnie obrażasz? Nie jestem taki proszę nie rob mi tego” przez co stałam się osoba w środowisku traktowana w bardzo zły sposób. Niestety w dalszym ciągu mam ten problem, ze on co jakiś czas się do mnie odzywa i prosi o pomoc, a ja nie potrafię powiedzieć nie. Zastanawiam się czy w tym przypadku jakaś psychoterapia mogłaby pomóc. Dodam, że nie mogę z nikim innym się związać, ponieważ czuje ze jestem odpowiedzialna za to, żeby mu pomóc i mimo, że w teorii wiem, że źle mnie traktuje w praktyce ciągle łapie się na tym, że uważam, że nikogo lepszego od niego nie znajdę. Zastanawiam się tylko w jaki sposób mogłabym sobie pomóc. Psychoterapia to jedno, próby korzystania z powyższych punktów niestety zawsze kończyły się fiaskiem.
Pani Paulo, bardzo mi przykro z powodu tego, co Pani przeżyła.
Pisze Pani, że czuje się odpowiedzialna, żeby mu pomóc… a czy czuje się Pani odpowiedzialna za to, żeby pomóc SOBIE?
Jeśli chce Pani pomóc sobie, to psychoterapia jest bardzo dobrym rozwiązaniem! Ponieważ dostanie Pani indywidualną pomoc w konkretnie Pani trudnościach.
Rzeczywiście, czasem trudno samodzielnie wprowadzić zmiany, które poleca się w artykułach, bo często dotyczą one również naszych emocji i schematów budowania relacji i więzi, dlatego dobrze jest mieć wsparcie w postaci dobrego terapeuty, który będzie mógł Panią poprowadzić.
Pozdrawiam i życzę, aby się Pani zdecydowała na pomoc SOBIE.
@Jestem z chłopakiem od 6 lat, ja mam 24 on 28 lat. Mieszkamy od 3. Początki wspólnego mieszkania cudowne, do momentu jak pierwszy raz pokłóciliśmy sie, może po pół roku wspólnego mieszkania i on bez dłuższej rozmowy po prostu powiedział ze ma mnie dość i wyszedł z psem. Ja byłam w szoku jak mógł? miał być piękny wspólny dzień, a on wychodzi i wszystko psuje? Szlochałam – to nie był płacz, tylko wrzask. Później zaczęłam sie przyzwyczajać, ze kłótnie to ciche dni max tydzień trwały. Zawsze jak sie zaczynała kłótnia juz sie nakręcałam i wiedziałam ze skończy sie cisza kilkudniowa.. teraz zaczęły sie rozstania, tym razem definitywnie i mieszkam u mamy od 3 tygodni. Wczoraj spotkaliśmy sie pogadać i jeśli sie zmienię i uszanuje to, ze jak on chce spać przed praca, to mam mu nie rozkazywać, żeby robił cos innego, ze będę sie normalnie zachowywać i szanować resztę rzeczy, które on robi to juz wszystko w moich rekach. Dal wiec nadzieje, ale smsy wcześniejsze wskazywały jedynie ze nie chce ze mną gadać, bo nie mamy, o czym. Skoro jestem taka mądra, to poradzę sobie sama itd. i zawsze tekst to trzeba sie rozstać, po co to mówi skoro mnie kocha? Powiedział to wczoraj i wiem o tym od pierwszego dnia jak pisał czy ja sie wyprowadzam czy on ma to zrobić. Wiem ze mnie kocha i jest wspaniałym facetem, wiedziałam, ze chce żeby był ojcem moich dzieci, bo uwielbia dzieci, ma zasady ze nie zdradza, ze dba o rodzinę i jest odpowiedzialny. Nie tak jak mój ojciec, jest alkoholikiem, w psychiatryku i nigdy nie interesował sie mną jedynie krytykował. Pogubiłam sie, Pozdrawiam
Sandro, czytam Twój komentarz i też mam poczucie, że się pogubiłaś..
Nie znam Waszej sytuacji, to tylko kilka zdań, trudno wyciągać z nich konkretne wnioski, jednak zastanawia mnie… piszesz, że tata się Tobą nie interesował tylko wciąż krytykował, czy teraz czujesz się inaczej? czy czujesz, że Twój chłopak o Ciebie dba? jest odpowiedzialny?
Jednocześnie piszesz o awanturach i cichych dniach, może warto się przyjrzeć, z czego one wynikają? I jak sobie z nimi radzić?
Niezależnie od tego, jak dalej potoczy się ta relacja, ważne, abyś potrafiła zadbać o siebie, szczególnie w kwestii lęku przed opuszczeniem, który – jeśli wynika z historii życia – może się odzywać również w innych relacjach.
Życzę wszystkiego dobrego :)
Dzień dobry. Uwolniłam się z toksycznej relacji z ex partnerem-uzależnienie trwało 3 lata. Niestety miało to miejsce w relacji następnej i pomagał mi w tym moj chlopak, która po paru minutach rozmowy wiedział, że jestem uzależniona, a ja specjalnie tego nie kryłam. Niestety, objawy często były wg mnie utajone. Musiałam co parę dni kontaktować się z tym ex chłopakiem, często pytałam co myśli na temat podjęcia decyzji przeze mnie, prosiłam o udzielanie mi rad. Wszystko pod przykrywką przyjaźni. Dla mojego ówczesnego chłopaka było to na tyle bolesne, że często dowiadywał się o pewnych faktach z tej toksycznej relacji zbyt późno, lecz zaciskał zęby by pomóc mi z tego wyjść. Wyszłam z tego w sierpniu tego roku. We wrześniu tego roku mój chłopak odszedł ode mnie. Niestety, emocje sięgnęły górę i szumi mu to wszystko w głowie. Twierdzi, że nasza relacja nie była partnerska, z czym się zgodzę, bo włożył dużo energii w to by mi pomóc. Aktualnie odszukuję gdzieś siebie, ciesząc się że nie uzależniłam swojej wartości i życia od osoby, która właśnie mnie opuściła. Czy żyję nadzieją, że do siebie wrócimy? Nie. Możliwe, że to było konieczne. Cieszę się że odzyskałam siebie. Nawet jeśli coś przełoży się wielkim trudem i cierpieniem, warto przez to przejść. Teraz poradzę sobie z rozstaniem i uczuciom im towarzyszącym, i wierzę że wkrótce stanę na nogi.
Dzień dobry,
Droga Studentko, dziękuję za podzielenie się swoją historią i gratuluję udanej pracy nad sobą i odzyskania siebie :)
Piszesz o kosztach tej walki, swoich i chłopaka, być może warto o tym szczerze porozmawiać, wyjaśnić, przeprosić, rozstać się w zgodzie i dobrze pożegnać.
Życzę wytrwałości i nie ustawaj w pracy nad sobą. Pozdrawiam!
Mam 30 lat, jestem z mezczyzna ktorego bardzo kocham, jest tym najwspanialszym jakiego poznalam tak mysle, poniewaz wspiera mnie jest zawsze przy mnie, daje mi duzo milosci i ciepla ktorego ja potrzebuje, nie jest nawet dla mnie wazne ze on nie ma wlasnego domu, samochodu i zadnych odlozonych pieniedzy mimo, ze ma 38 lat. Jest mi ciezko, poniewaz zamieszkalam w Niemczech nie mam tutaj zadnej rodziny ani przyjaciol ( nigdy nie mialam) on ma rodzine, corke i znajomych, z ktorymi sie spotyka i mnie zostawia na weekend i idzie do nich, wiem ze wiele razy odmawial im zeby zostac ze mna, ale powiedzial ze nie jest „ptaszkiem w klatce” i tez potrzebuje wolnosci, z jednej strony rozumiem z drugiej czje sie samotna w tym czasie placze. Mieszkamy osobno i on nie zna czegos takiego jak codzienne gotowanie obiadow, ja to robie chetnie ale nie moge wciaz wydawac swoich pieniedzy na to. Dzisiaj mi powiedzial ze potrzebuje czasu na poczatku tygodnia zebym ja sie uspokoila i on mial czas dla siebie. Siedze sama w domu i dostaje na glowe. Desperacko sama placze i nie rozumiem dlaczego on mnie zostawia gdy wie ze ja tutaj nikogo nie mam ale ja wiem ze on tez potrzebuje z kims innym pobyc. Ostatnio wciaz jestem smutna, placze, jestem nerwowa i czuje ze nikt mnie nie chce i nie potrzebuje, nie mam ochoty do pracy chodzic. Czuje ze potrzebuje pomocy :-(
Jestem mężatką mam 50 lat, mam udane życie zawodowe i do tej pory osobiste też. Mniej więcej rok temu wdałam się w romans z mężczyzną kilkanaście lat młodszym. Podobało mi się, że mówił mi czułe słowa i komplementy, wszystko zauważał. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu. Spotykaliśmy się 5 razy w tygodniu. Seks był rzadki i raczej jednostronny. Ale ja go tak pragnęłam ze nie zwracałam na to uwagi. Chciałam tylko zasłużyć na akceptacje, na dotyk, na przytulenie. Cały czas czułam, że jest coś nie do końca dobrze, ze nie do końca mnie akceptuje, chociaż mówi coś innego. Tłumaczyłam sobie, że jest po traumatycznym związku i ma problemy z bliskością. Uzależniłam się od niego, żyłam tylko po to zęby go zobaczyć, wszystko robiłam dla niego, robiłam mu jedzenie, zaprosiłam do Paryża, zorganizowałam odpoczynek na działce, gdzie wszystko za niego robiłam. Strasznie się żenuje jak to pisze i jest mi wstyd. Ostatnio powiedział, że mnie kocha, ale nie chce ze mną uprawiać seksu. Powiedziałam ze w takim razie musimy się rozstać, od paru dni nie mam z nim kontaktu, ale marze o tym zęby zadzwonił albo napisał. Zdecydowanie ma to wpływ na moje stosunki z mężem, z którym nie śpie teraz nawet w jednym łóżku, a byliśmy świetna para. Nawet dzieci przestały być dla mnie ważne. Wiem, że robię źle i sama się krzywdzę, ale nie mogę się opanować, chodzę do psychoterapeuty i biorę leki antydepresyjne, ale nie wiem czy to pomaga.
Droga Mężatko, najbardziej poruszył mnie fragment, gdzie piszesz, że za wszelką cenę, nawet narażając swoje małżeństwo, szukałaś akceptacji, przytulenia.. być może i miłości. Pewnie jest w Pani wielki jej głód i tęsknota, tak duża, że jest Pani w stanie poświęcić bardzo wiele.. nawet…samą siebie. Smutno mi, gdy to czytam. A jednocześnie nadzieją napawa mnie ostatnie zdanie, gdzie czytam, że już korzysta Pani z procesu psychoterapii. To dobry proces, aby zająć się swoim głodem miłości. Z pewnością nie stanie się to po kilku spotkaniach, ale jest Pani na dobrej drodze :)
Psychoterapia ma udowodnione naukowo działanie, więc tak, działa. O czym zaświadczają też osoby, które z niej korzystały.
Hmm.. może to dobry temat na kolejny artykuł? Przydałby się?
Witam. Jestem młodą kobietą. Mam 20 lat. Choruje na depresję od 3lat, raz brałam tabletki Asentre i na rok miałam spokój. Ogólnie zdarzają mi sie stany depresyjne, ale jakoś sobie radze chodzę do psychologa, jestem ciągle pod opieka psychiatry. Podejrzewam, że jestem uzależniona od mojego chłopaka, z którym jestem 3 lata. Ponieważ co sie kłócimy to nie mogę przyjąć do wiadomości, że to może być koniec, nie chce tego. Nie umiem znaleźć sobie miejsca, gdy sie dłużej nie widzimy. Cierpię też czasami na bezsenność, sama zasypiam kolo 1 w nocy natomiast jak śpię z nim to plrragie
Daje dalsza część.
A z nim zasypiam kolo 22/23. Ja wiąże z nim przyszłość, jednak przeraza mnie fakt ze mogę go strącić. Przeżyliśmy na prawdę wiele rodzina i bliscy znają nas i sami żartują, ze, kiedy maja odkładać na ślub. Meczy mnie ta sytuacja. Bo zazwyczaj kłócimy sie, gdy on na mnie krzyknie i ja sie wtedy zamykam w sobie, albo z jakiś pierdułek. Proszę o pomoc, o porady jak z tego wyjść. Żeby to było zdrowe.
Karollaa, jeśli jesteś pod opieką psychologa, który jest też psychoterapeutą oraz psychiatry, to jesteś na dobrej drodze leczenia.
Z pewnością warto przyjrzeć się przyczynom Twojej depresji i obniżonego nastroju oraz popracować z lękami, w tym być może nad lękiem przed samotnością.
Kłótnie w związku bywają różne, jedna drugiej nierówna, różne są też przyczyny, dlatego nie ma tu uniwersalnej rady, poza taką, że bycie w związku to nieustanna praca nad sobą :) więc warto mieć tego świadomość i na to się przygotować.
Jeśli piszesz, że przy kłótni, krzyku zamykasz się w sobie warto też popracować nad asertywnością i umiejętnością komunikowania swoich myśli, odczuć, emocji – to Wam obojgu pomoże w komunikacji.
Pozdrawiam serdecznie
Od czerwca 2016 roku mam romans z mężatką. Ja jestem żonaty. Miał być jedynie sex a zaczęły się prawdziwe uczucia. Niestety od października 2017 miałem bardzo poważne problemy ze zdrowiem i nie powiedziałem jej o tym. Oddalila się ode mnie ale nie zerwała kontaktu. W lutym 2018 ponownie zaczęliśmy sporadycznie sypiać ze sobą, ale czułem ze musi z kimś spotykać się. W marcu tego roku gdy przeraziła się, że mogę odejść z wielkim płaczem wróciła,.ale wiem ze od dłuższego czasu ma profil na portalu erotycznym. Gdy ją o to zapytałem to zrobiła mi awanturę i niby chciała zerwać. To jest chory układ. Sama nie chcę odejść a ja nie potrafię tego zrobić. Nie wiem czy tylko pisze czy poszła z kimś do łóżka. W małżeństwie moim już dawno był chłód i oziębłość. Czuję się mamipulowany i oszukiwany. A ta kobieta nie chce mnie zostawić a jednocześnie kłamie i oszukuje mnie. Jednocześnie planuje dla nas urlop. Czuję ze jestem na granicy obłędu
Piotrze, czytam Twoją wiadomość i też mam poczucie, że się pogubiłeś…
Warto, abyś znalazł spokojny czas i przyjrzał się temu, co się dzieje w Tobie i Twoim życiu. Abyś miał przestrzeń, pomyślał i porozmawiał ze sobą 100 % szczerze i spojrzał prawdzie w oczy… jak się z tym czujesz co się aktualnie dzieje w Twoim życiu? co o tym myślisz? czego teraz potrzebujesz? co się Twoim zdaniem wydarzyło w Tobie, Twoim małżeństwie, w romansie? kiedy się zaczęło? Gdzie popełniłeś błąd? (tak, inni też z pewnością je popełniali) dlaczego tak się wydarzyło? czego szukałeś? czego się możesz z tego nauczyć? Czego teraz chcesz dla siebie i swoich bliskich? jakie masz zobowiązania? Czego dziś dla siebie szukasz? Czym się kierujesz w tych poszukiwaniach? Czy droga, którą wybierasz rzeczywiście Cię do tego prowadzi?
I jeszcze jedno słowo… zdrada rani.. Nie tylko zdradzanego, ale i zdradzającego. W tym momencie wydaje się, że jesteś po obu stronach tej sytuacji, wyobrażam sobie, że to boli podwójnie.. i tworzy kolejne zaplątania. Warto, abyś miał czas sobie to poukładać, ponazywać i przemyśleć.
Jeśli będzie Ci trudno samodzielnie odpowiadać sobie na te pytania, polecam sięgnąc po profesjonalne wsparcie..
Życzę dużo siły i pozytywnych rozwiązań. Pozdrawiam!
Dzien dobry,
moj przypadek jest mocno skomplikowany. Jestem po rozwodzie z mezczyzną, z ktorym bylam w dlugoletnim zwiazku. Dwojka dzieci, zdrady. Po kolejnej powiedzialam stop. Rozstalismy sie. Kilka lat zajelo mi uporanie sie ze sobą po tych zdarzeniach. Balam sie, ze sobie nie poradze, ze nie dam rady z dwojka dzieci, przecietnie platną praca, wszystkimi obowiazkami. Ojciec dzieci praktycznie nie angazowal sie w nasze zycie. Wzielam sie w garsc, ogarnelam, zmienilam prace, skonczylam studia podyplomowe, bralam dodatkowe zlecenia do domu, opiekowalam sie dziecmi, wyjezdzalam z nimi na wakacje i stalam sie samodzielna i niezalezna osoba. Wszytsko zaczelo dobrze sie ukladac. Radzilismy sobie swietnie. Wzmocnilam sie i uwierzylam w siebie. Przez ten czas bylam sama. Tylko dzieci, dom, praca… czasami jacys znajomi, spotkania. W koncu pojawil sie on. Kolega z dawnych lat. Okazalo sie, ze tez rozpadl mu sie zwiazek. Odszedl od partnerki, zostawil dziecko, nie mogac zniesc zdrad, oszustw i upokorzen. Zaczelismy rozmawiac, zblizac sie, spotykac. Relacja sie zaciesniala. Zaproponowal zebysmy sprobowali stworzyc rozdzine. Balam sie, wzbranialam, obwaialam ze to sie nie uda… Znal moje obawy. Rozmawialismy o tym wielokrotnie. Naciskal, namawial, deklarowal milosc, angazowal sie w nasze zycie. Trwalo to ok 2 lat i nie posuwalo w zadna strone. W koncu on zrezygnowal. Znalazl kobiete, zaczal inny zwiazek. Zostalam sama. Strasznie przezylam te sytuacje. Rozpadlam sie… Zalowalam, ze moje obwy byly silniejsze i nie dalam szansy rozwinac sie tej relacji. Meczylam sie kilka miesiecy, ale w koncu jakos wyszlam na prosta. Poznalam kilka warosciowych osob. Zaczelam otwierac sie na nowe znajomosci, relacje… Kiedy moje zycie zaczelo nabierac rozpedu – napisal do mnie. Calkiem neutralna wiadomosc, co slychac, jak sie mam. Wszystko wrocilo… Okazalo sie ze rozstal sie z ta kobieta, ze to nie wyszlo i nic nigdy nie wyjdzie, bo on kocha mnie. Kocha do szalenstwa i chce zebysmy byli razem. Ja moje dzieci, on, jego syn. Zaczelismy zwiazek. Bylo cudownie. Pelna euforia… Nadawanie na tych samych falach, zgodnosc pogladow, podobne zainteresowania, rewelacyjny sex. Stopniowo jednak pojawialo sie coraz wiecej pytan, niedomowien… On byl szalenczo zazdrosny. Nawet o moje przyjacielskie kontakty nawiazane w czasie, kiedy nie bylismy razem. Wypytywal, rozliczal, robil wyrzuty. Zaczelam stopniowo ograniczac relacje z mezczyznami (relacje przyjacielskie, kolezenskie). Kazdy sms, kazdy telefon, czy inna forma kontaktu z mezczyzną z mojego otoczenia wyprowadzaly go z rownowagi. Twierdzil ze obstawiam sie fagasami, ze go oklamuje, zdradzam. Tlumaczenia nie pomagaly. Wyszukiwal kazdy pretekst, zeby wybuchnac. Wyzywal mnie, obrazal sie, ignorowal przez kilka dni, byl zlosliwy. Ja tlumaczylam, przrpraszalam, zarzekalam sie ze niczego zlego nie robie. Na prozno. Potem doszla kwestia fb, kiedy tylko ktos skomentowal moje zdjecie, napisal cos milego – byl foch. Przestalam cokolwiek zamieszczac, przestalam pisac, zeby go nie prowokowac. Nie zmienilo to jego postawy. Stwierdzil ze mi nie ufa i nigdy nie zdola zaufac. Ze ma dosyc wiecznych klamstw i kombinacji. Doszlo do tego ze jego zlosc przelala sie na dzieci. Zaczal krytykowac mojego dorastajacego syna, obrazac go, strofowac za kazda pierdole. Zarzucal mi ze jestem zla matka, ze zle wychowuje dzieci, zgrywam matke polke, a w rzeczywistosci jestem cwana, wyrachowananie i nie ucze dzieci odpowiedzialnosci. Wszystko podstawiam im pod nos. Wyreczam, staram sie. Prosze po kilka razy, zeby moj syn cos zrobil. Nie docieralo do niego, ze to jest nastolatek, ktory ma swoje humory i zmienne nastroje. Oczekiwal calkowitego podporzadkowania sie i zaczal stawiac sie w roli osoby, ktora go bedzie wychowywac. Krzyczal, robil awantury o kazda pierdole. Twierdzil ze zasluguje na szacunek, a nie ma go od zadnego z nas. Ze nie bedzie wychowywal cudzych bachorow, kiedy one nie doceniaja jego staran. Prawda jest taka, ze nic takiego nie mialo miejsca. Moje dzieci sa ulozone i roztropne. Nigdy nie zachowywaly sie w stosunku do niego, tak jak on to nakreslal. Owszem syn czasami sie buntowal, ale wystarczylo konsekwentnie postawic na swoim i nigdy nie stawial wiekszego oporu. Nigdy nie mialam z dzicmi zadnych problemow. Dogadywalismy i dogadujemy sie bez problemu. Moj partner jednak widzial to zawsze w czarnych barwach i w dodatku za wszystko obwinial mnie. Wszystko bylo nie tak. Nawet rozmawiac ze mna nie chcial, tylko wykrzykiwal to co mial do powiedzenia, a kiedy ja chcialam dojsc do slowa, odwracal sie i wychodzil, trzaskajac drzwiami. Moje zdanie, moje argumenty nie sa wazne. Poki jestesmy jednoglosni, jest wspaniale, kiedy mam inne zdanie – wpada w furie i twierdzi ze jestem glupia, a on nie bedzie sluchal belkotu. Kilkakrotnie wyprowadzal sie od nas, demonstrujac swoje niezadowolenie i zyjac w poczuciu skrzywdzenia. Po kilku tyg, po miesiacu – wracal, twierdzac ze nie moze beze mnie zyc… Ja sie zgadzalam, bo tez bardzo mi zalezalo. Po takiej akcji zawsze bylo idealnie przez pewien czas. Dopoki napiecie nie zaczynalo narastac i znowu nie nastepowal wybuch. Schemat zawsze podobny – krzyki, pretensje, powrot do przeszlosci i moich wyimaginowanych kochankow… Wyprowadzka – powrot – euforia. Ja coraz bardziej sie staralam. Coraz wiecej rzeczy robilam tak, zeby pokazac mu i udowodnic ze nie ma racji, ze nic zlego sie nie dzieje, ze kocham go, jestem wierna, i moze byc miedzy nami dobrze. Poznalismy swoje rodziny, zabieral mnie do rodzicow, rodzenstwa, przyjaciol. Ja rowniez. Wiezi sie zaciskaly. Czym mi zalezalo bardziej i mocniej sie angazowalam, tym wiekszy on budowal dystans. Przestal mowic ze kocha, przestal sie starac. Kiedy pytalam dlaczego – twierdzil ze sie dostosowuje do mnie i ze jak on sie staral, to ja tego nie zauwazalam, wiec mu sie odechcialo. Ostatnie kilka razy, kiedy po awanturze obrazal sie i wyprowadzal, ja to odkrecalam. Mimo ze nie bylam winna sytuacji, dzwonilam i nalegalam zeby wrocil. Ze przeciez oboje tego chcemy, ze sie kochamy, ze nam zalezy i po co to w taki glupi sposob niszczyc. Wracal, ale dlugi czas gral obrazonego i oczekiwal ze to ja bede sie starac. Tak bylo.. Skakalam kolo niego, biegalam a on laskawie przyjmowal moje starania, twierdzac ze jesli nie chce zeby bylo miedzy nami zle, nie moge do tego doprowadzac. Nie moge byc agresywna, wybuchowa i awanturowac sie o byle glupoty. Doskonale wiedzial, ze to nie ja wywolywalam klotnie i nie ja bywalam agresywna. Mimo to stawial sie w roli nadrzednej… Po ostatniej awanturze, kiedy wyzwal mnie przy dzieciach od szmat, idiotek, dajacych po kryjomu d…py, itp., kiedy krzyczal do mojego syna, wyzywajac go rownie okropnie od bachorow i darmozjadow (12 latka) przy mojej kilkuletniej corce i swoim mlodszym synu, rzucal walizkami, rzeczami, zrobil ogolnie wielki balagan w mieszzkaniu, wyprowadzajac sie po raz en-ty. Nie zadzwonilam. Minely 2 tyg. Napisal wiadomosc ze w kolejnym tyg przyjedzie zabrac reszte swoich rezczy i odda mi klucze. Nie chce sie widziec ze mna, bo ma dosc awantur, wiec lepeij zeby mnie w tym czasie nie bylo w domu. Ze jestem ważna dla niego i pewnie jeszcze dlugo bede. Ze zmienilam jego zycie, ale ten zwiazek sie nie uda i musimy nauczyc sie zyc bez siebbie. Ze zachowa w pamieci tylko dobre momenty i mnie tez o to prosi. Podsumowal wiadomosc, ze jest mu smutno. Nie odpisalam na nia. Nie wiem co mialabym napisac. Tez jest mi smutno i cholernie zle. Nie radze sobie z ta sytuacja. Jestem przerazona wizja samotnosci i jego w innym – byc moze lepszym zwiazku. Nie wiem co robic. Mecze sie w takim zawieszeniu. Chodze do psychoterapeuty….
Olu, na ten moment robisz to, co możesz – chodzisz na terapię.
Psychoterpia pomoże Ci uporać się z trudnościami, wątpliwościami, emocjami..
Tego Ci bardzo życzę!
Być może wspierające dla Ciebie byłoby dołączenie do grupy dla kobiet z podobną do Twojej historią i trudnościami – rozważ to, wspólnie z terapeutą.
Powodzenia!
Pani Kingo , czy jestem w chorym zwiazku kiedy facet ktorego kocham i mowi ,ze mnie kocha , odwiedza swoja byla i jedzie z nia na wakacje?Mowi ,ze pomaga jej bo jest mu jej zal . Wiem,ze nie powinno byc tak i mowie mu o tym ,a on mowi ,ze jestem rozkapryszona i dziecinna.Jestem zmeczona ta ich relacja i postnowilam skonczyc to . Kocham za bardzo .
Pani Lolu, daleka jestem od oceny czyjegoś postępowania czy diagnozowania, szczególnie po kilku zdaniach informacji.
Natomiast najważniejsze jest to, że zdecydowała się Pani nie trwać w relacji, którą czuje się Pani zmęczona i – przypuszczam – nieszczęśliwa. Gratuluję.
Witam. Właśnie jestem po 2 letnim zakończonym toksycznym związku w tym ponad rok mieszkania razem, z kobietą 23l ja 25l.
Minęło 3 miesiące od rozstania a ja się czuje jak wrak człowieka fizycznie i psychicznie. Mam symptomy uzależnienia, oraz nachodzą mnie myśli, że moje życie nie ma sensu i nie warto żyć.
Kłótnie gościły u nas bardzo często, bardzo często ja je powodowałem. Raz mnie zdradziła, lecz byłem na tyle zakochany aby jej to wybaczyć lecz to spowodowało, ze zmieniłem się aby bardziej o nią dbać. Kłótnie były zazwyczaj o to, że nadużywała alkoholu. Sytuacje takie jak picie prawie codziennie, upijanie się do stanu w których ledwo mówiła strasznie mnie irytowały, przez alkohol rzuciła studia bo ona chce jeszcze imprezować i ma czas na naukę jeszcze, zaniedbywanie swojego zdrowia gdzie nie spełniała obietnic mi danych, że pójdzie zajmie się tymi probelmami, wychodzenie nagiej w samej koszulce do znajomych na imprezie, gdzie ewidentnie można zobaczyć było miejsca intymne jak i piersi gdzie też ją prosiłem przedtym aby się ubrała, picie w zagrożeniu ciążą ( spóźniający się okres 40 dni- test po 10 dniach negatywny lecz dalej się martwiłem) Przeplatane to było wszystko wyznawaniem mi miłości i bardzo dużej czułości. Seks bywał raz często raz bardzo rzadko a na moje potrzeby mówiła, że jej one nie obchodzą bo nic nie zrobi, że nie ma ochoty. Później zaczęły się imprezy z koleżankami co ewidentnie mnie nie lubiły bo przecież, ograniczam swoją dziewczynę i dawały jej rady aby mnie rzuciła. Nie podobało mi się to towarzystwo jej gdzie zdrady, kilku partnerów na tydzień jej koleżanek było czymś czym się chwaliły. Rozmawiałem z nią lecz na to wszystko odpowiadała, że nie będę jej życia układał.Z tych wszystkich sytuacji wychodziły kłótnie. Zerwała ze mną po spokojnej rozowie i już następnego dnia spotykała się z kimś innym, gdzie jeszcze mieszkaliśmy razem. Załamałem się wyprowadziłem. Naszła mnie jeszcze tydzień po zerwaniu ochota, że wszystko naprawie wpuściła mnie, rozmawialiśmy z 8h lecz dowiedziałem się, że jak się z kimś innym prześpi to zobaczy czy mnie naprawdę kocha. Przy czym tego samego dnia w pokoju znalazłem opakowanie po prezerwatywie, lecz nie mogło być moje gdyż ich nie używaliśmy. Po tej sytuacji sie kompletnie załamałem i ten stan trwa do dziś. Obrzuciła mnie poczuciem winy, że to moja wina i gdybym jej nie trzymał w klatce to by ze mną była i powiedziała, że robię z siebie ofiarę.. Moja miłość nie minęła prawie w ogóle i za bardzo sobie ją idealizuje i to mnie chyba przytłacza. Proszę o jakąś poradę.
Maciek, to nie Twoja wina, że ktoś Cię oszukuje i zdradza! Nawet jeśli popełniłeś błędy (a każdy z nas je popełnia!), to nie oznacza, że masz wziąć na siebie całą odpowiedzialność za ten związek.
Prosisz o poradę… to poradzę Ci przyjrzeć się sobie pod kątem mechanizmów współuzależnienia.. Dobrym miejscem do takiego przyglądania się jest konsultacja z psychoterapeutą.
Polecam Ci też, poczytaj o współuzależnieniu – np. „Koniec współuzależnienia” Melody Beattie.
Jestem kobieta sukcesu zawodowego i porażką życiową… Uzależniona od miłości ponownie zbudowałam toksyczny związek. Facet pluł mi w twarz, oskarżając mnie o zdradę, a mimo to chce z nim być.. nie czuję żadnych negatywnych emocji związanych z jego zachowaniem, tylko pustkę w sercu, tęsknotę i teraz nawet płaczę..
Rozsądek mówi zostamy go, ale serce co innego. Choć nie potrafimy kompletnie ze sobą rozmawiać, a on twierdzi, że mnie kocha, ale przekonany jest NIESŁUSZNIE, o mojej zdradzie i twierdzi, ze nie wie czy potrafi być ze mną, bo do niego te myśli ciągle wracają. Ja jestem emocjonalnym wrakiem i do tego mamy 2letniego syna, a jeszcze mam 12letniego syna z poprzedniego małżeństwa… Rani mnie gdy mówi, że wraca z treningu i mimo, że nie mieszkamy juz że soba i de facto rozpada mu się rodzina, on twierdzi, że jest teraz szczęśliwy. Gdy mi zależy, on mnie rani, gdy odpuszczam, on całuje, na prawde nie wiem co robić.
Droga D, pytasz: co robić?
Zadbać najpierw o siebie, skonsultować się z dobrym psychoterapeutą i rozpocząć pracę nad sobą w kierunku przywrócenia spójności pomiędzy Twoim rozumem, a sercem.
Z jakiegoś powodu weszłaś w ten związek i w nim nadal jesteś (przynajmniej emocjonalnie) i warto się tym Twoim motywacjom i schematom przyjrzeć.
Trzymam kciuki, powodzenia!
Byłam w związku przez 1,5 roku. Przez prawie cały pierwszy rok było idealnie. Czułam się zakochana jak nigdy. Mieliśmy jedynie jedną nieważną kłótnię o to co przyniesiemy do koleżanki na sylwestra. Jednak pod koniec pierwszego roku, w styczniu usłyszałam od chłopaka, że on nie wie co czuje i że chciałby zrobić przerwę. Zareagowałam płaczem i się nie zgodziłam, po czym powiedział że mnie kocha i zostaliśmy razem. Potem było dobrze, jednak zdarzały się dziwne teksty, typu „masz czas do października, żeby sie zastanowić nad wspólnym mieszkaniem. Dłużej czekać nie będę”, a ja chciałam z nim zamieszkać, ale dopiero jak skończę studia, bo dopiero wybierałam się na magisterkę i wiedziałam, że będę miała bardzo dużo nauki i nie dam rady na siebie zarobić. Po drugie gdy zaczęła się pandemia, chciał żebyśmy pojechali do jego rodzinnego miasta. Mój tata stwierdził, ze teraz to średnio bezpieczne i nie wiadomo jak z higieną jego znajomych (chodziło o to, że trzeba dezynfekować ręce itd), na co mój chłopak potem mi napisał „przekaż swojemu ojcu, że z higieną moich znajomych wszystko ok w przeciwieństwie do jego zapchlonych znajomych”, co było dla mnie szokiem. Dodał też, że ma gdzieś, co moi rodzice mówią o związku i że jak jeszcze raz zaczną z nim o tym rozmawiać, to wychodzi i ze mną zrywa, więc przestałam go do siebie zapraszać. Jak do niego przychodziłam, to brałam ze sobą jedzenie, ale parę razy nie wziełam i usłyszałam tekst „następnymi razami będę kupował jedzenie tylko dla siebie”. Co więcej przykro mi było, gdy robiłam dla niego prezenty na rocznicę i urodziny, a od niego na 1 rocznicę i raz na urodziny nie dostałam nic, więc mu to powiedziałam, a on zaczął narzekać na moje prezenty. Do tego usłyszałam, że chłopcy wolą inne prezenty, gdy dałam mu słoik z wyznaniami i wspomnieniami, bo raz to przeczytał i leży to na półce, więc było mi przykro. Po prawie 1,5 roku związku zaczął się ode mnie odsuwać, nie przytulał mnie, a jak zapytałam o co chodzi, znowu powiedział, że nie wie co czuje, a gdy nie chciał mi pocałować, stwierdził, ze wyglądam za mało kobieco, nie pociągam go w spodniach, używam tylko 2 lakierów do paznokci i noszę 1 kolczyki i powiedział, że chce rozstania. Zabolało mnie to wszystko i nie odzywaliśmy się przez tydzień, po czym mnie przepraszał kilka razy z kwiatami, wiec byliśmy razem, ale ja w końcu z nim zerwałam. Potem znowu sie spotykaliśmy przez pare tygodni, ale o wszystko sie kłóciliśmy więc byłam w takim stanie, że powiedziałam, że jest chamem, znowu z nim zerwałam i go wszędzie zablokowałam. Ciągle nagrywa mi się na pocztę głosową, że mnie kocha i cały czas kochał i że prosi o kolejną szansę. Ja też go kocham, ale skoro tak się do mnie odzywał podczas związku i mówił, że nie wie co czuje, nie dałam mu kolejnej szansy. Tęsknię za nim, ale mam wrażenie, ze brakowało tam szacunku. Co byście zrobili na moim miejscu? Czuję się rozerwana między sercem a rozumem.
Droga Girl, piszesz do swoich wątpliwościach, chociaż odnoszę wrażenie, że nie dajesz im wiary. Co to znaczy, gdy on mówi, że kocha? Co to znaczy, że Ty kochasz? Przecież miłość, to nie tylko uczucia. Co podpowiada Ci rozum, a co serce? Posłuchaj siebie i szukaj odpowiedzi. A jeśli trudno Ci będzie samodzielnie, skorzystaj ze wsparcia psychologicznego, już kilka sesji przyniesie Ci jaśniejszy ogląd sytuacji i relacji. Powodzenia!
Witam,
od dwóch lat tkwię w relacji, która bardzo mnie dołuje. Czuję się w pewnym sensie wykorzystywana. Okazalo się, że od początku jego sytuacja „rodzinna” nie jest jasna, ciagle spedza dużo czasu z była żoną (o czym nie wiedziałam ), wiem , że robi to niechętnie ( kiedy tylko może to unika tych spotkań, „ukrywa się ” ).Nie mogę napewno stwierdzić, że mnie okłamał. Raczej zataił i ciągle coś ukrywa, wiem że dla niego ta sytuacja też jest trudna. Wiem, że mnie kocha, tylko że ta miłość mnie krzywdzi. Wiele razy próbowałam to zakończyć, ale prędzej czy później wszystko zaczyna się od nowa. Nie daje mi odejść, zawsze prowokuje różnego rodzaju sytuację, a ja ponieważ go kocham, nie mam wystarczająco dużo siły by się oprzeć. Nie mogę całkowicie się od niego odciąć. Pracujemy razem, nie mogę zmienić pracy. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że mieszkam za granicą, jestem tutaj całkowicie sama. Nie mam nikogo zaufanego wokół siebie. Moje poczucie wartości jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Nie wiem co robić, a raczej jak to zrobić, żeby było skutecznie. Ciągłe rozstania i powroty mnie powoli zabijają. Mam wrażenie, że walczę o swoje życie i co gorsza, że przegrywam.
Pozdrawiam.
Zapomniałam napisać, że mam 35 lat.
Jola, napisałaś: „Wiem, że mnie kocha, tylko że ta miłość mnie krzywdzi. ”
Czy prawdziwa miłość krzywdzi? – zachęcam Cię do refleksji i poszukania odpowiedzi.
Zachęcam Cię też do zawalczenia o swoje życie ze wsparciem obiektywnej, życzliwej Ci osoby. Razem raźniej. I skuteczniej :) Pozdrawiam serdecznie
Witam,
W 2014 wzięłam ślub a po pół roku złożyłam pozew o rozwód aby w końcu wyrwać się z bardzo toksycznej relacji. Szybko zainteresowal się mną kolega z pracy. Mimo tego, że nie byłam gotowa na związek wpadłam jak śliwka. Po pół roku zaszłam w ciążę i wtedy zaczęły wychodzić na jaw negatywne cechy mojego partnera. Wszystko mu nie pasowało, wymagal ode mnie prania, sprzątania, gotowania. Do tego jego ojciec, który od lat tyranizuje swoją żonę buntowal i dalej buntuje partnera przeciwko mnie. Po urodzeniu dziecka bywały ‚normalne’ chwilę po czym partner atakował że zdwojona siła, np. Że w koszyczku na owoce leżała nadgnita cukinia i że chce go nią otruc. Jest bardzo źle, wielokrotnie wyganial nas z domu, zostawił małego na roczek oraz święta. Pojechał do rodziców. Kiedy jest w miarę normalnie to partner w większości płaci za wynajmowane mieszkanie, ma dogadania umowę ze zlobkiem gdzie tez prowadzi zajęcia i chodzi nasz synek. Zaczęłam w tajemnicy odkładać pieniądze bo wiem, że ten związek się w końcu skończy. Synkiem potrafi się zająć jak ma humor, raczej jest wiecznie zmęczony i jak twierdzi ma do tego prawo. Nawet po tyg długiego spania on jest zmęczony i nie ma chęci na wspólne spacery czy nawet film. Cały czas siedzi w tel. Jak proszę go o jakieś wyjście lub rozmowę to odpowiada najczęściej że nie będzie ze mną rozmawiał, że robię z igły widły i że nie ma ochoty na wspólne spędzanie czasu. Partner jest nauczycielem wfu, dodatkowo prowadzi 1 godzinne treningi codziennie po południu. Ja uczę języka obcego. Stałam się wrakiem człowieka, w szkole nie rozmawiam z koleżankami bo jestem przytloczona problemami i lekcewazacym stosunkiem partnera do mnie a czasem i dziecka. Już sobie nie radzę, pracujemy w jednej szkole więc nie wyobrażam sobie jak y to życie wyglądało po rozstaniu. Oświadczył mi się pół roku temu i bardzo nalega na ślub i wspólny kredyt na mieszkanie. Biorąc pod uwagę to jak się w tym związku czuje złożyłam rezygnację że ślubu w usc (ustaliliśmy 3 miesiące temu). Mam wrażenie, że chciałby mieć całkowita kontrolę nade mną i dzieckiem. Oczywiście jak odmówiłam ślubu jest dla mnie strasznie niemiły, wyzywa od zera itp. Nie wiem jak długo dam radę jeszcze to znosić. Strasznie schudłam, nie mogę jeść i cieszyć się malutkim dzieckiem tak jakbym chciała. Nie wiem co dalej robić. Czy rzucić wszystko i wyjechać do mniejszego miasta czy zostać w Warszawie i próbować tu zyc(mam dość dobra prace)….
Moniko, domyślasz się, że po przeczytaniu komentarza nie odpowiem Ci: zostać czy odejść. Raczej wymagałoby to jednego – kilku spotkań, abyś mogła się sama rozejrzeć głębiej w sobie, swoich potrzebach i możliwościach. I abyś sama mogła na spokojnie podjąć decyzję.
Zachęcam Cię natomiast bardzo mocno, abyś zadbała o siebie! Dla siebie i dla dziecka, które rozwija się w Waszej trudnej relacji.
Zwróć również uwagę na to, w jaki sposób Ty reagujesz na jego zachowanie, wyzwiska itp. Stawiasz granice? Atakujesz? A może spuszczasz głowę po sobie? Tłumaczysz się? Pomijasz milczeniem? Niezależnie czy zostaniesz, czy zrezygnujesz z tego związku umiejętność asertywnej obrony będzie Ci bardzo potrzebna – choćby dlatego, że Wasza znajomość ze względu na dziecko będzie trwała dalej i warto, abyś umiała siebie/WAs chronić.
Witam.
Doznałam pełnego szoku czytając to wszystko, najbardziej przeraziła mnie myśl o tym ze czytając to poczułam tak jakby ktoś opisał mnie ;( Jestem w związku małżeńskim od 12 lat związek mało atrakcyjny, przez co wdałam się w romans z starszym facetem który również jest w związku. Patrząc wstecz widzę że ostatnie moje trzy lata podporządkowałam jemu, nasze spotkania, kontakt jest tak jak on może itp masakra – to jest cholernie męczące. Nie widzę dla nas przyszłości, wydaje mi się że go kocham ale to nie jest jest miłość, to jest uzależnienie od niego, ja chcę aby tylko jemu było dobrze, robię wszystko aby mu zaimponować, aby go przyciągnąć. Wielokrotnie starałam się zerwać ten kontakt bo widziałam jak bardzo wyniszczający jest dla mnie, do chwili obecnej nie udało mi się. Łapię się na chwilach kiedy jak głupia patrzę w tel czy zadzwoni czy nie, od razu sama siebie staram sprowadzić na ziemię zadając pytanie i co zadzwoni i co dalej znów kolejne spotkanie tak jak on sobie zażyczy? po co, aby po spotkaniu i po rozmowie bardziej cierpieć i wpada w obsesję. Chyba wolałabym aby to on zakończył relację, mimo tego ze jego kobieta dowiedziała się o nas on nadal nie potrafi zerwać tej relacji. Postanowiłam zrobić sobie takie notatnik / pamiętnik opisywać swoje emocje i co najważniejsze na każdym kroku powtarzać sobie że robię coś dla siebie, np. idę na siłownie dla siebie, chce fajnie zgrabnie wyglądać dla siebie, abym patrząc w lustru była dumna z siebie. Zjem dziś to czy tamto, bo taką mam ochotę JA mam ochotę więc tak zrobię, kończę z fantazjami typu ze jak pójdę na siłownie to mój ukochany będzie dumny ze mnie itp człowiek może się tylko w ten sposób zamęczyć. mam cichą nadzieję że uda mi się obecnie ograniczyć relację z nim skupić się na sobie i w końcu jak w pełni nauczę się ze sobą żyć to uda mi się całkowicie zakończyć relację. Z miłą ochotą będę śledzić artykuły na stronie oraz wpisy. Naprawdę poczułam ulgę wiedzą co mi dolega a jeszcze nie dawno myślałam ze to wielka miłość ;))
Czytelniczko, cieszę się, że czytając artykuł nazwało Ci się to, co Cię tak męczy i że poczułaś ulgę. Teraz czas na pracę nad sobą. Próbuj własnymi siłami, robienie rzeczy dla siebie to dobry krok- trzymam kciuki!
Pamiętaj też, że jeśli bedziesz wracała do uzależnienia to koniecznie poszukaj wsparcia, czasem jest ono NIEZBĘDNE, aby wyjść z błędnego koła. Pozdrawiam!
Czytając te wszystkie komentarze widzę, że nie jestem sama. Ale niektórym z was udało się zakończyć toksyczne związki. Ja niestety jeszcze do tego nie „dorosłam”. Pomimo iż mój chłopak bardzo źle mnie traktuje, raz nawet uderzył mnie pięścią w twarz, ja nadal chce z nim być. I chociaż wiem że ten związek jest dla mnie destrukcyjny i powinnam go zakończyć to nie potrafię. Przez to wszystko wpadłam w depresję. Chodzę do psychiatry i psychologa ale nic nie pomaga. Biorę leki ale czuje się po nich strasznie otępiała, Nafaszerowanie się tabletkami uspokajającymi to jedyny sposób na przetrwanie dnia. Ciągle się kłócimy, on ma wieczne pretensje o wszystko, a prószko na podłodze, o metkę od sukienki że nie wyrzuciłam jej natychmiast. A do tego potrafi tak odwrócić kota ogonem, że to ja jestem tą najgorszą, do tego stopnia, że zastanawiam się czy naprawdę było tak jak myślę czy tak jak on mi to wmawia. Moje poczucie wartości jest zerowe. Ciągle pisze wiadomości do innych dziewczyn, sugerujące że ma na nie ochotę. Jestem zrozpaczona. Czuje się nic nie warta. Daje się poniżać. Ciągle płacze, ale jego to nie rusza, a wręcz nawet denerwuje. Zamieszkaliśmy razem 3 miesiące temu, jestem jego gosposią, kucharką a nie dostaje nic w zamian – chodzi o wspólne spędzanie czasu. Po pracy je obiad i od razu na trening a ja siedzę w domu i czekam na niego 5 godzin. Jak wróci to jest bardzo zmęczony i idzie spać. I tyle go widzę ile jemy razem obiad, przy którym jeszcze włącza tv.
A najgorsze jest to, że obawiam się że nawet jeśli zakończę ten związek to następny będzie taki sam. Bo to już kolejny taki związek, tym razem trwa to 3 lata. Boję się że jestem już za stara i nie zdążę już poznać nikogo wartościowego i urodzić dziecka którego bardzo pragnę. Boję się zaczynać od nowa.
Wcześniej mój narzeczony porzucił mnie 5 miesięcy przed ślubem.
Pomóżcie, jak znaleźć w sobie siłę żeby zakończyć to piekło. Jak Wy poradziłyście sobie z bólem po rozstaniu
Witam. Przeczytałam cały artykuł z wielkim zainteresowaniem, nawet przeanalizowałam kilka komentarzy. Chciałam po krótce opisać swoją sytuację. Miamowicie byłam w związku z kobietą. Nie uważam, że był to toksyczny związek, wręcz przeciwnie był zdrowy, opierał się na zaufaniu i rozmowie. Niestety moja partnerka podjęła decyzję o odejściu, przeżyłam to bardzo przez co robiłam wiele głupich rzeczy. Jednak po jakimś czasie pragnęłam znów odzyskać dawną siebie, podjęłam wiele kroków by zmienić swoje życie. Czytałam wiele książek i analizowałam wiele faktów. Wiem jakie są moje zainteresowania, nie mam niskiej samooceny, cieszę się z drobnych rzeczy, codziennie chodzę z uśmiechem na twarzy. Jest mi dobrze ze sobą i myślałam że już zamknęłam tamten rozdział na dobre. Niestety zauważyłam, że próbując zbudować nową relacje w każdej następnej osobie doszukuje się cech poprzedniej partnerki. Przez co odrzucam ludzi, którzy o mnie zabiegają. Jednak po jakimś czasie pojawiła się w moim życiu kolejna osoba, myślałam że to naprawdę to jednak po przemyśleniu wszystkiego doszłam do wniosku, że najbardziej przypomina moją była partnerkę. Być może to właśnie dlatego tak bardzo wzbudziła moje zainteresowanie? Przyjaciółka próbowała mi wytłumaczyć, że być może to przez sentyment i wspomnienia. Choć sama myślę, że opieranie relacji z drugą osobą na zasadzie porównywania jej do byłej partnerki i szukania wciąż tych samych cech nie jest zdrowe. Chciałabym znów mieć kogoś przy sobie, chciałabym stworzyć silny i zdrowy związek, niestety zauważyłam że mam z tym spory problem. Nie jestem pewna czym jest to wszystko spowodowane, a myśląc o tym coraz bardziej czuje się przygnębiona i rozdarta. Mogła by mi pani coś poradzić na ten temat?
Droga Nieszczęśliwa, cieszę się, że szukasz dla siebie wsparcia. Dobry psychiatra + psychoterapeuta (nie musi być psychologiem, ale musi być psychoterapeutą – to dwa różne zawody! zwróć proszę na to uwagę!) to dobry duet.
Zaangażuj się i wytrwaj w procesie leczenia, a zobaczysz efekty! Życzę powodzenia!
Julka, trudno mi coś cokolwiek doradzić po kilku zdaniach komentarza. Nie znam Ciebie, Twojej sytuacji, historii, trudności, ani potrzeb.
Jeśli potrzebujesz w tej kwestii rozmowy/ wsparcia/ porady, to polecam osobistą konsultację. Podczas spotkania jest czas, żeby lepiej się poznać, znaleźć odpowiedzi na Twoje pytania, zaspokoić potrzebę zrozumienia siebie lub zrobić pierwszy krok w kierunku rozwiązania, jakiego szukasz.
Tutaj możesz się zapisać na konsultację: https://kingawieckowska.bookero.pl/
Pozdrawiam
Witam! Przeczytałam cały artykuł jak i prawie ,że wszystkie komentarze szukając osoby ,która mnie zrozumie lub ma podobne problemy i może przydało by się tu napisać co leży na moim serduchu lub chociaż spróbować mam nadzieje ,że nie wyolbrzymiam zbytnio swoich problemów choć i tak trudno mi sądzić inaczej, mianowicie mam odczucie ,że kocham za mocno ,że jestem w jakiś sposób uzależniona jeśli chodzi o partnera nie jesteśmy zbyt długo razem ale jeśli początki tak wyglądają to jak ma być później znamy się od jakiś 5 lat pamiętam nasze pierwsze spotkanie i to ,że zawsze był w moim serduchu jako pierwsza miłość ale pomimo moich prób i starań byliśmy jedynie na etapie przyjaźni po 3 latach wyjechał na drugi koniec Polski przez co uznałam ,że powinnam skończyć z tym i zacząć od nowa a nie klęczeć przy jednej osobie jeśli nic z tego nie będzie a ja się tylko ranie złudą nadzieją wtedy wchodziłam również w nieudane związki jak i w moje pierwsze w których szczerze wiem ,że wykorzystywałam to by zapomnieć o nim i wcale ich nie kochałam, później po takich relacjach zrobiłam sobie przerwę i korzystałam z życia rok temu gdy zaczęła się ta cała Pandemia wrócił na stałe i odnowiliśmy kontakt rozmawiając po pare h dziennie po pare razy, cały czas pisząc był wspaniały choć ja już nie byłam pewna swoich uczuć on po tak długim czasie wyznał swoje na to co tak długo czekałam ale nie dopuściłam tego do siebie i chciałam zostać w takiej relacji jakiej byliśmy i tak do końca wakacji spotykaliśmy się strasznie często rozmawialiśmy przyjeżdżał do mnie nie zapowiedzianie gdy napisałam ,że jestem głodna tylko by przywieźć mi moje ulubione jedzenie i po jakimś czasie wstąpiliśmy w nieoficjalny związek bo strasznie bałam się zranienia i ,że to tylko na chwile ale chciałam spróbować i tak po czasie zostaliśmy oficjalną parą i ponoć początki są piękne a później się wszystko psuje, jestem strasznie zakochana strasznie się staram na początku potrafiłam zadzwonić bez powodu by jedyne co powiedzieć to ,że go kocham ja pisałam dzwoniłam cały czas spotykaliśmy się ale to już nie było to samo tak jakby jak zobaczył ,że już mnie ma to ,że już nie musi się starać strasznie nawet sam to przyznając w jednej z rozmów, spadła mi samoocena czuje ,że jestem nie wystarczająca i ,że każda inna mogła by być lepsza spotykając się potrafi wgl się do mnie nie odzywać i korzystać z telefonu dużo ode mnie oczekuje ale sam dużo nie daje ja strasznie dbam o szczegóły buziaczki w czółko w usta w policzek mówienie ,że go kocham i jaki jest ważny lub to jak się cieszę ,że go mam łapanie za rękę przytulanie się drapanie cały czas kupuje mu jego ulubione jedzenie lub picie bo wiem ,że się z tego powodu cieszy a jego uśmiech daje mi wiele szczęścia i radości a on nic może to nie jest problem i czepianie się ,że nic od niego nie dostaję jest egoistyczne i mogę wyjsć na jakąś materialistkę ale jeśli chodzi o pieniądze to ja za niego płace a on ma mi nawet problem oddać pieniądze za prezent który kupowaliśmy dla koleżanki i wiele różnych innych takich sytuacji każdą wolną chwile chce poświęcać jemu potrafię rzucić wszystkie plany jak tylko napisze zadzwoni a on potrafi mnie wystawić i spotkać się z kolegami na siłke czy coś w tym stylu jeszcze strasznie mnie boli gdy komplementuje inne dziewczyny już nie mówiąc o koleżankach lub dziewczynach z którymi go coś łączyło strasznie się ze mną pogorszyło spadła mi moja samoocena do tego mam lęki ,że mnie zostawi ,że jestem nie wystarczająca strasznie boje się samotności a jest osobą której nie chce nawet nikim zastępować prosiłam nie raz ,żeby się postarał tłumaczyłam mu ,tak jak on to co mu przeszkadza w moim zachowaniu, ja się staram u niego potrwa to dwa dni ,że potrafię czuć się jak księżniczka a później znów cierpię i płacze zaczęłam chodzić do psychologa i wysłał mnie do psychiatry sprawdzić czy nie mam przypadkiem żadnego stanu depresyjnego a najgorsze jest ,że jestem świadoma ,że zaczęło się to od niego nie panuje nad emocjami potrafię płakać bez powodu i nawet nie wychodzić z łóżka a nie mam od niego wsparcia i mówi ,że sobie tylko coś wkręcam co bardzo rani i wbija coraz więcej igieł w moje serducho które już powoli nie daje rady. Cierpię, tak bardzo bym chciała by było dobrze tak bardzo jest dla mnie ważny jest pierwszym chłopakiem przed którym otworzyłam się w 100% chciałabym by zobaczył co robi źle by pracował nad sobą bo tak mnie zapewnia ,że mnie kocha a wcale to tak nie wygląda. Nie potrafię z niego zrezygnować ale strasznie przestałam sobie radzić mam stany lękowe strasznie się stresuje nie panuje nad emocjami nie wiem jak już sobie radzić jestem strasznie wrażliwą i uczuciową osobą która bierze wszystko do siebie strasznie przeżywa i zbyt dużo myśli, więc wiem ,że może to nic takiego i mogę wyolbrzymiać sprawę bo są osoby które mają o wiele gorzej ale pisząc to mam nadzieję ,że w odpowiedzi dostanę odrobinę wsparcia i się dowiem czy może jednak powinnam przystopować czy powinnam tak się nie zamartwiać czy może ma ktoś pomysł jak sobie z tym poradzić
Droga Rose, najlepszym wsparciem będzie dla Ciebie psychoterapia, gdzie będziesz mogła krok po kroku omawiać swoje dylematy, pracować nad sobą oraz uczyć się stawiać zdrowe granice, aby współtworzyć relację opartą na szacunku i zaufaniu. Tego bardzo Ci życzę, pozdrawiam, Kinga
Dzień dobry, przeczytałam artykuł i komentarze. Czuję, że czytałam o sobie. Jestem w związku, w którym ja nie mam do niego zaufania, boję się, że mnie zostawi, cały swój czas organizuję myśląc o nim. On nie ma do mnie szacunku, ucieka w swoje sprawy, denerwuje się, gdy ja chcę być za blisko jego świata. Oboje się w tym męczymy, ale jednocześnie nie potrafimy tego skończyć. Czy terapia jest lekarstwem czy lepiej boleśnie zerwać plaster i to wreszcie skończyć? Czy powinniśmy iść na terapię oboje czy to raczej kwestia tego, że to ja kocham za bardzo?
Dzień dobry Aniu, jeśli macie możliwość iść na terapię pary, to zawsze to dobry pomysł.
Jeśli druga strona nie wykazuje chęci, to warto iść samej na terapię indywidualną.
Zerwanie związku zazwyczaj nie rozwiązuje problemu, ponieważ schemat budowania relacji powtarzamy w kolejnym związku.. żeby tego uniknąć polecam terapeutyczną pracę nad sobą.
Trzymam kciuki za dobre zmiany!
Pozdrawiam
Niewiele czasu minęło od mojego ostatniego komentarza i stało się to, czego tak się bałam – mój partner mnie zostawił. Mnie i nasze dziecko. Nie zdążyłam pójść na jakąkolwiek terapię i chociaż tak się tego rozstania bałam, nie byłam na to psychicznie przygotowana. Mam ochotę siedzieć i płakać, bo całe swoje życie podporządkowywałam jemu. Nie pracuję, bo zajmowałam się domem i rodziną, nie mam znajomych, nigdzie nie wychodziłam. Oddając całą siebie jemu, zostałam z wielką pustką, która teraz wypełnia się czarnymi myślami. Dziewczyny, nie pozwólcie doprowadzić się do takiego stanu! Żyjcie własnym życiem dla siebie, nie dla faceta, bo kiedy on odejdzie, okaże się, że nie macie nic własnego :(
Zdecydowanie ważna jest równowaga i aby móc kochać kogoś, należy też kochać i dbać o siebie.
Wszystkiego dobrego Ci życzę!
Kinga
Dzień dobry. Chyba nie umiem żyć z bez Żony. Jestem osobą uzależnioną od 16 lat w abstynencji. W całej tej drodze towarzyszyła mi Żona. Nie jestem łatwy we współżyciu, ciągle wymagałem, byłem niemiły, nerwowy. Żona odcięła się ode mnie (zaczęła pracować nad sobą) i nagle wyszło że brakuje mi jej, nie umiem bez niej funkcjonować, pracować. Ciągłe myśli o tym jak mi źle, jak ona zła itd itd. Nie wiem co robić. Czuję się bezradny, zmęczony, niechciany, porzucony… To nie jest normalne. Co robić?
Najpierw poradzić sobie z rozstaniem i zaopiekować uczucia, które temu towarzyszą. Później odbudować siebie i swoje życie, aby z tego punktu postarać się odzyskać żonę. Z jeśli i Ty zaczniesz pracować nad sobą tak, jak ona… to być może będzie to coś, co Was do siebie na nowo zbliży i dacie sobie szansę na odbudowanie Waszej relacji. Trzymam za to kciuki!
Dzień dobry,
Piszę, ale chyba w nieco innej sprawie niż większość poruszonych w komentarzach. Mam bardzo dobrego męża, okazuje mi swoje uczucia, dba o mnie, wspiera w gorszych chwilach, pociesza, zapewnia, że nadal jestem dla niego najważniejsza itd., ale ja mam problem ze sobą, mam spore kompleksy, przez co czuje się niedostatecznie dobra dla niego, często sobie myślę czy na pewno zasługuję na taką osobę, bo on jest atrakcyjny zarówno fizycznie, jak również z charakteru. Nie daje mi powodów do nieufności, a zdarza mi się jakaś próba kontroli, sprawdzenia telefonu, jestem uczulona na jego kontakt z płcią przeciwną – nawet taki związany z pracą, potrafię strzelić focha, jak napisze do niego koleżanka w sprawach typowo służbowych(on jest na tyle wyrozumiały na moje bziki, że jak pisze ta koleżanka to mi o tym sam od siebie mówi), mam dostęp do jego korespondencji itd, wiem że to jest chore bo jakby chciał mnie zdradzić, zostawić czy cokolwiek, to przecież i tak by to uczynił i na pewno dolozyl starań żeby nie było śladów. Najbardziej męczy mnie to, że ja jestem swiadoma tej zaborczości, staram się z tym walczyc i ogólnie jesteśmy bardzo zgodnym małżeństwem, para przyjaciół która uwielbia spędzać ze sobą czas, ale przychodzą takie dni, że ubzduram sobie coś w.glowie, robię scenę zazdrości potem mam wyrzuty sumienia, bo nigdy nie było podstaw do takiego zachowania i po prostu boję się, że pomimo tego, że zawsze zapewnia mnie, że już mnie zna i że pomimo takich chwil, nie wyobraża sobie beze.mnie życia to w końcu nadejdzie jakiś dzień, kiedy go to przerośnie i postanowi się rozstać(bo stawiając się w odwrotnej sytuacji, wiem że to nie jest łatwe co chwilę być oskarżanym bezpodstawnie o coś albo takim aż osaczonym).
Jak w głowie przestawić myślenie żeby te dręczące myśli mnie nie nawiedzały, by uwierzyć w siebie na tyle, by być pewna siebie i czuć, że on jest ze mną bo naprawdę jestem warta tego.. nie jest tak, że cały czas czuję się w taki sposób, bo jest mnóstwo dni, kiedy naprawdę czuję się atrakcyjna i przypominam sobie że wiele mam zalet, ale są dni które potem zabierają niepotrzebnie energię, generują jakieś sprzeczki, fochy i ogólnie stratę czasu, który można spędzić ciesząc się chwilą zamiast zamartwiać czy czuć źle ze swoim zachowaniem.
Warto podkreślić trafne spostrzeżenie autorki artykułu dotyczące uzależnień emocjonalnych, które mogą mieć różne formy i objawy. Skupienie się na aspektach psychologicznych tego zjawiska w kontekście miłości pozwala na zrozumienie głębokich mechanizmów, które sprawiają, że osoba uzależniona poddaje się w toksycznych relacjach.